Dziś o 10:55 rozpoczynam upragnione ferie. Dotrwałam.
Choć pracy mam dużo, to zapowiada się naprawdę dobry czas. Czym są cztery matury z matematyki i trzy z chemii przy dwóch tygodniach błogiego lenistwa? Niczym. Co mam zamiar zrobić jutro, zrobię dziś. Później będzie mniej. Mam kilka ciekawych planów. Mam nadzieję, że wszystkie uda mi się zrealizować. Największą atrakcją ferii będzie malowanie pokoju mojego i mojej siostry :) Moją czerwoną ścianę zastąpi zupełnie inny kolor, którego się po sobie nie spodziewałam i trochę bałam. Jednak, kiedy go zobaczyłam jeszcze bardziej mi się spodobał. Co prawda bezpośrednio w malowaniu nie będę brała udziału (mam zamiar odwiedzić babcię), to i tak jestem tym podekscytowana. Lubię takie zmiany. :)
Szkoda tylko, że rozpoczynam ferie pechowym piątkiem i mam dość szczegółową kartkówkę z chemii, ale jakoś to będzie.
Cały ten tydzień w szkole był dziwny. W mojej szkole zaniemogło aż 6 nauczycieli. Biorąc pod uwagę, że jesteśmy bardzo małą szkołą, to takie nieobecności nie zdarzają się często. Miałam 3-4 lekcje dziennie. A dziś mam dwie. Żyć, nie umierać.
Ojej. Właśnie przypomniałam sobie o wypracowaniach, które powinnam napisać na rozszerzony polski przez ferie. Taak. To będzie intensywny czas.
Mimo wszystko cieszę się, że nadeszła kolej województwa wielkopolskiego na wolne. Współczuję powrotu do rzeczywistości szkolnej tym, którzy mają lenistwo za sobą. Mnie to czeka za dwa tygodnie (i już teraz wiem, że będzie ciężko). Ale nie martwcie się. Nim się obejrzymy będzie Wielkanoc, a potem to już tylko matury - dla niektórych czas wolny, dla innych czas wielkiego stresu. Podobno 10 tygodni zostało, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Dopiero był wrzesień. Co więcej, dopiero niedawno zaczynałam liceum.