Zebrało mi się na wspominki.
Moi rodzice od zawsze byli dość mocno związani z muzyką. Tata aktywnie uczestniczył z życiu poznańskiej sceny muzyki...alternatywnej (mówiąc delikatnie), mama się wkręciła i tak razem chodzili na koncerty. Powiem więcej, na kilku koncertach byłam razem z nimi, choć niestety tych wydarzeń nie pamiętam..cóż, chowałam się wtedy jeszcze w brzuchu mamy.
W ten sposób byłam przyzwyczajana do najróżniejszych dźwięków.
Oprócz kołysanek, kiedy byłam mała byłam przez mamę uspokajana nietypowymi piosenkami. Słabość do Grabaża pozostała mi do teraz, dlatego głównie jego twórczości poświęcę ten post. Zapraszam do słuchania :)
Rytmiczne podrygi głową podczas tego refrenu mama wspomina do dziś. Podobno ruch miałam opanowany do perfekcji.
W miarę dorastania cały czas w domu słuchaliśmy Pidżamy, później na zmianę ze Strachami i tak tym przesiąknęłam. Mogłabym wstawić tu chyba wszystkie utwory, choć oczywiście mam takie, które lubię mniej i takie, które mogę słuchać codziennie bez przerwy.
Ilościowo wygrywa dziś Pidżama, ale dla małej odmiany dwa strachowe utwory też wrzucam.
Czasem mam tak, że przez jakiś czas słucham czegoś innego, ostatnio często gościł u mnie Kortez, Mela Koteluk, ale to do tego wracam najczęściej, teksty wielu tych piosenek znam po prostu od zawsze. Lubię to uczucie :)