Święta minęły szybko. Nawet nie, wiem jakim cudem przeleciały mi te dni przez palce. Starałam się spędzić ten czas z rodziną i znaleźć choć chwilkę na naukę. To mi się udało.
Nie udało mi się jednak uchwycić świątecznych ciast. To chyba najlepsza rekomendacja dla wypieków :) Może w przyszłym roku (lub przy okazji innych świąt nadrobię).
W szkole zostały mi ostatnie chwile. To niesamowite. Nadal to do mnie nie dociera. Pewnie po fakcie dotrze. Nie czuję się gotowa na dorosłość, która jest teraz ode mnie wymagana.
Aktywne poszukiwania pracy trwają. Zaczepiłam się już sprzątania raz w tygodniu oraz będę w weekendy pomagać sąsiadowi, który organizuje loty paralotnią. Zawsze coś dodatkowo będę miała dla siebie. Intensywnie oszczędzam teraz każdą złotóweczkę. Moja skarbonka jest karmiona drobniakami. Staram się codziennie dorzucić chociaż trochę. Od lutego tak dorzucam i dobrze mi idzie. :)
Coraz częściej myślę o tym, jak będzie wyglądać moje życie po liceum. Układam sobie dłuższe i krótsze historie przed snem. Czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej. Mam mieszane uczucia. No i nadal nie wiem, tak do końca, co chcę studiować. Nie wiem, czego pragnę.
Ukierunkowuję się powoli. Jak tylko się zdecyduje, to się tym pochwalę. Na razie nie chcę zapeszać.
Szykuję się do jutrzejszego konkursu biologicznego. Przy okazji powtarzam biotechnologię molekularną do matury. Takie dwa w jednym.
Złapałam jakieś fatalne przeziębienie. Nie rozstaję się z chusteczkami. Boli mnie nos (od wycierania), głowa, gardło i oczy. Mam nadzieję, że szybko mi przejdzie.