To, co uświadomiłam sobie kilka minut temu będzie banalne, ale przyniosło uśmiech na mojej twarzy i poczucie ogólnej...hmmm...radości, spełnienia.
Nie mam regularnej pracy i ktoś może stwierdzić, że marnuje wakacje. Przecież powinnam zarobić na studia. Większość moich znajomych tak robi, później będą mogli sobie pozwolić na większą niezależność, samodzielność, czy co tam chcą.
"Pracuje" tylko dodatkowo, co gorsza wieczorami lub wcześnie rano (głównie w piątki, soboty i niedziele, ale w tygodniu też się zdarza). Wtedy, kiedy moi znajomi mają wolne, ja szykuję się do wyjścia. Zdarzało mi się już na to zajęcie narzekać (i pewnie nadal czasem mi się to zdarzy), ale przed chwilą naprawdę doznałam olśnienia. Przecież warto spojrzeć na to z innej strony. Jestem w domu, z rodziną. Raz jest nam lepiej, raz gorzej, ale za trzy miesiące tego wspólnego czasu nie będzie tak dużo. Nie mogę na razie nigdzie pojechać, bo muszę być w gotowości do pracy, ale przestało mi to tak bardzo przeszkadzać (a muszę przyznać, że gdy przepadł mi weekend nad morzem byłam bardzo zła, było mi po prostu przykro).
Doceniłam to, że mam wolne poranki, mogę obudzić się i poleżeć dopóki mój brzuch nie zacznie wariować. Mogę wtedy otworzyć lodówkę i ze spokojem zdecydować na co mam ochotę, a w między czasie kilka razy zmienić zdanie, bo przecież nigdzie się nie spieszę.
Nie chcę nikogo wpędzać w poczucie, że praca od rana do wieczora jest zła. Uważam, że jest bardzo dobra i gdybym miała możliwość takiej pracy to bym ją podęła. Wiadomo pieniądze się przydadzą. Tylko...w wakacje nie chodzi o pieniądze. Wiadomo, chciałabym, żeby było mnie na studiach stać na czynsz i te sprawy. Taki był plan. Miałam zarobić, żeby później nie być uzależnioną od pomocy. Plan się trochę zmienił. Teraz planu nie ma i to chyba najlepsza opcja.
Na taki prawdziwy odpoczynek poza domem też znajdzie się czas. Rodzinny wyjazd. Pierwszy raz bardzo daleki. Celujemy w Chorwację. Pojedziemy samochodem, więc zapowiada się wesoło. Dziwię się, że to czuję, ale nie mogę się doczekać. Pierwszy raz w życiu tak bardzo cieszę się z rodzinnych wakacji.
Czytam kolejne książki i szykuję nowe posty z
serii czytelniczej ;)