Chodziło za mną od tygodnia coś ziemniaczanego. W sobotę " pojechaliśmy" z pierogami ruskimi, nie miałam wałka do ciasta to daliśmy radę słoikiem (dzięki mamo za tipa), wyszły całkiem niezłe, brakowało mi tego smaku nadzienia połączonego z mącznym ciastem. Po tym obżarstwie nie miałam dosyć. Na myśl o kotletach ziemniaczanych od piątku ciekła mi ślinka, haha, zwłaszcza w pracy oczywiście, kiedy w biegu jadłam bagietkę z masłem i pomidorem, a jeszcze bardziej, gdy w wolnej chwili (nie wiem jakim cudem się zdarzyła w tym tygodniu) przeglądałam przepisy kulinarne w necie.
I tym sposobem dotrwałam do wtorku. Teraz już jestem spokojna, bo najedzona ;) i mogę wrzucić coś na "ruszt bloggerowy".
Kto lubi niechaj zrobi na obiad, a kto nie...no cóż, żałować nie będzie :)
Kotlety ziemniaczane z pecorino lub grana padano
Ziemniaki ugotowane w mundurkach (ja ugotowałam poprzedniego dnia wieczorem)
kawałek sera, ja dałam pecorino, może być jaki się ma w lodówce, grana padano jest podpuszczkowy, nie polecam dla wegetarian
cebulapapryka słodkacayennesólmąka kukurydzianaoliwaZiemniaki obrałam i "podziubałam" widelcem, tak, aby nie
pozostawić żadnych grudek.
Cebulę poddusiłam na oliwie, dodałam do ziemniaków wraz ze startym serem na drobnej tarce i przyprawami. Aby masa była bardziej "zwarta" dosypałam nieco mąki kukurydzianej - miały dzięki temu także ładny kolor. W tej samej mące delikatnie obtoczyłam do smażenia.
Podałam z niedoskonałym kremem z brokułów, Tomkowi smakowały z ogórkami kiszonymi.
Niestety, brak zdjęć, bo jak się zreflektowałam, zdążyliśmy je zeżreć :) Znaczy kotlety ;)
Pozdro!