Korzystając z faktu, że Młoda słodko chrumka w łóżeczku, Stwórca odsypia swoją nocną wartę przy niej, a Gizmolove wciąga kolejną godzinę żenujących bajek, rozsiadam się w ciszy i spisuję to, co następuje. Tu i teraz dzieje się.
Zapewne pomyślisz, że zwariowałam. Dzień do gwiazdki, a ja zamiast taplać się w pierogach, myć okna albo tarmosić karpia, rozsiadam się. Ale tak! I ja w końcu odpuszczam sobie w imię matki nieidealnej. Listopad i grudzień były dla mnie niesamowicie wyczerpujące i stresujące. Końcówka ciąży dała mi się porządnie we znaki. Przez ostatni miesiąc marzyłam tylko o tym, aby móc wyspać się na brzuchu. Sen z powiek spędzało mi odstawienie od piersi Gizmolove, a jedyną rozrywką była kontrola u położnej i dodatkowe USG. I gdy już cieszyłam się z pięciocentymetrowego rozwarcia na dzień dobry, wisienką na torcie odbił się horror poród. Naturalny, aczkolwiek z licznymi niespodziankami! Może kiedyś napiszę... Dlatego pozwolisz, ale przewartościuję swoje priorytety i będę celebrować nadchodzący czas po swojemu. Bo kiedy jak w święta...
GRUDNIOWE TU I TERAZ
Czuję się szczęśliwa! Mogłabym napisać 12, ale w tej sytuacji lepiej pasuje... 9 miesięcy za nami. Uff! Zapach pierniczków i gløga wyparł na nowo zapach słodko pierdzących pieluch i oliwki po kąpieli. Jakoś mi nie szkoda tych pustych kalorii i procentów. Jeszcze to sobie odbiję. Za pięć w pół do gwiazdki, a ja zamiast pakować prezenty, totalnie się rozpakowałam. Ale przyznam ci się po cichu... cudownie jest powrócić do rozmiaru 50!