Jeśli lato to czas, by poluzować tam gdzie nas ciśnie i czerpać z życia garściami, jesień to czas, by wziąć na tapetę cele i zanurzyć się w przemyśleniach. Ale jeśli postanowienia, podobnie jak w moim przypadku, nijak nie są twoją mocną stroną, po prostu ciesz się nią.
Jak ja...
Cieszę się na te wszystkie otulone cynamonem owsianki. Nie mam nic letniemu orzeźwieniu skąpanemu w jogurcie, ale tęsknię już za ciepłą, mleczną paciają. Taka najlepiej smakuje w rześkie poranki.
Cieszę się na zamknięte w słoikach pyszności. Pierwsze już mam. Są to ogórki kiszone spod ręki mojej mamy, za którymi zawsze tutaj tak tęsknię.
Cieszę się na sweater weather, golfy i powyciągane do kolan rękawy. Po raz pierwszy jaram się na myśl o rajstopach, bo przy obecnych oversizach o spodniach mogę pomarzyć do wiosny.
Cieszę się na dodatkową godzinę. Spędzę ją w łóżku na bezkarnym, błogim lenistwie. Wspólnym czytaniu Muminków. I siorpaniu kakałka.
Cieszę się na korale z jarzębiny i ludziki z kasztanów. Taniec pląsaniec w deszczu maleńkich pożółkłych liści. Tarzanie się w jesieni.
Cieszę się na zmiany. Cieszę się na nowe. Cieszę się na kolejną jesień życia.
Tegoroczna jesień sprawia, że uśmiecham się mocniej i radośniej. A teraz chciałabym przeczytać, jak ty cieszysz się na jesień? Dawaj czadu w komentarzu!
Ściskam,
bastalena