Za oknem wreszcie biało. Od kilku dni powtarzane "kiedy Tatuś ulepi bułanka?" zmieniło sie w mega głośne "BUŁANEK!!!".
Ponadto wspomniany Tatuś zaplusował u Córki na wszelkie zimowe sposoby: własnoręcznie tworząc karmnik dla ptaszków (bardzo elegancki, Mama też jest dumna ;) ), ucząc L. jak się bawi w śnieżną wojnę i pierwszy raz w życiu wożąc L. na sankach.
Mama niestety nie mogła uczestniczyć w tych radościach, bo przechorowała cały początek roku, ale nie ma tego złego... jest zimowy sernik z domowymi lodami bananowymi :D
Inspiracją do zimowego sernika był
ten przepis, ale przerobiłam go całkiem według swoich potrzeb. Sernik przede wszystkim jest bardzo szybki w wykonaniu i zupełnie nie pracochłonny. Wyszedł bardzo delikatny, mokry i puszysty. Nie należy do klasycznych ciężkich serników, a po prostu rozpływa się w ustach. Nie jest też przesłodzony. Idealnie pasuje do pięknej, słonecznej zimy za oknem :)
Zastanawiałam się tylko z czym go podać. Opcje były różne - bita śmietana, mus truskawkowy, konfitura wiśniowa, ale to wszystko było oczywiste, a ja chciałam spróbować czegoś innego. I tak przyszły mi do głowy domowe lody bananowe. Same w sobie są świetnym deserem, ale z sernikiem komponują się wspaniale - spróbujcie ;)
Do wykonania ciasta potrzebujesz:
- 1kg sera (ja użyłam sera z wiaderka, ale uwaga!!! nie wszystkie się nadają, najlepiej używać tych sprawdzonych)
- 250ml kremówki 30%
- 3/4 szklanki cukru + 1 opakowanie cukru waniliowego
- 3 jajka
- 2 żółtka
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
- 1 łyżka mąki pszennej
- 200g herbatników (ja używam pełnoziarnistych i uważam, że są najlepsze jako spód)
- 2 łyżki masła
A zrobisz go tak:
Herbatniki rozkrusz na pył w mikserze, albo włóż do woreczka i rozbij np. tłuczkiem do mięsa ;). Masło stop w garnuszku. Dodaj masło do pokruszonych herbatników i dobrze wymieszaj. Rozłóż równomiernie na spodzie formy, ugnieć i wstaw do lodówki. Ja mam tortownicę o średnicy 26cm i jak widać sernik ostatecznie wyszedł dość wysoki. Można spróbować w tortownicy o średnicy 24cm i mieć nadzieję, że podczas pieczenia masa nie wypłynie ;).
Wszystkie składniki na masę wrzuć do miski (tak, ja też nie mogłam uwierzyć, że nic nie trzeba wrzucać po kolei, po łyżce itd., a jednak ;) ). Miksuj przez chwilę, aż do połączenia składników (ok. 3-4 minut). Wyjmij formę z lodówki, przelej do niej masę serową i wstaw do piekarnika nagrzanego do 150st. Piecz ok.50-60 minut. Piekłam bez termoobiegu na opcji "góra - dół". Każde ciasto sprawdzam pod koniec pieczenia drewnianym patyczkiem. Jeśli jest suchy tzn., że ciasto się upiekło. Moje upiekło się idealnie dokładnie po 55 minutach, ale gdyby wierzch zaczął się przypalać, a w środku ciasto jeszcze nie było idealne, przykryjcie je folią aluminiową i pilnujcie już do samego końca. Następnie ciasto należy wystudzić w uchylonym piekarniku, a potem włożyć na całą noc do lodówki.
Sernik podczas pieczenia bardzo (naprawdę bardzo :) ) wyrasta, a potem opada, ale jak widać na zdjęciach i tak pozostaje wysoki.
Na lody bananowe potrzebujesz:
- 4 zamrożone banany
- 250ml kremówki
- 1 łyżeczkę cynamonu
- 1 cukier waniliowy (opcjonalnie)
A zrobisz je tak:
W zamrażarce mam spory zapas bananów. To moje zabezpieczenie na wypadek niespodziewanych gości, pustej półki ze słodyczami lub po prostu nagłej chęci na lody "natychmiast!" :D.
Obieramy je ze skórki, kroimy na mniejsze kawałki i miksujemy blenderem z cynamonem i opcjonalnie z cukrem waniliowym (wszystko zależy od bananów, ja zazwyczaj już cukru nie dodaję). W zasadzie to wystarczy i właśnie takie lody bananowe robimy najczęściej. Wszystko nie zajmuje więcej niż 5 minut i natychmiast są gotowe do podania. Można też do nich dodać pokrojoną drobniutko gorzką czekoladę lub orzechy. Mmm pycha.
Do ciasta potrzebowałam jednak czegoś bardziej o konsystencji musu lodowego, więc ubiłam śmietanę kremówkę na sztywno i po łyżce dodawałam do lodów, delikatnie mieszając. Na koniec wstawiłam dosłownie na 10 minut do zamrażalnika i uzyskałam dokładnie to co chciałam.
Do dekoracji posypałam sernik i lody startą gorzką czekoladą.
L. zjadła cały kawałek i powiedziała, że "pyyyyszne" - cóż, dziecku nie można nie wierzyć :D Smacznego!
Sabina
P.s. ostatecznie Mama też wyszła na króciutki zimowy spacer ;)
"Tatusiu jadę!"
P.s. Wiemy, że są tacy, co szukają śniegu bezowocnie w dalekiej Małopolsce, a tu "rzut beretem", a tyle radości ;) ;*