Zrobiliście już pierniczki? Zostały jeszcze jakieś?
Ja zrobiłam, i niestety już nic nie zostało.
Byłam bliska zjedzenia całej masy przed wałkowaniem, taka była dobra. Zaraz po upieczeniu byłam trochę zawiedziona, bo surowa masa była dużo lepsza. Następnego dnia pierniczki doszły jednak do siebie, a z każdym kolejnym smakowały mi coraz bardziej. To nie są tradycyjne pierniki, nie ma w nich mąki pszennej ani żytniej, białego cukru, nawet miodu w oryginalnym przepisie nie było. Są one bezglutenową wersją szwedzkich pepparkakor, na migdałach, mące i cukrze kokosowym (nie, nie smakują kokosowo). Przyprawę piernikową utarłam w moździerzu, oprócz tradycyjnych składników dodałam do niej lawendy, karobu, pieprzu syczuańskiego i długiego, lukrecji, anyżu i anyżku, karobu, a nawet odrobinę zaparzonego espresso.
Nie ma dla mnie pierników bez pieprzu. Jest on tym najbardziej tradycyjnym składnikiem pierników (pierny czyli pieprzny), w starych przepisach obok pieprzu lądowała również zwykle lawenda. Ponieważ pierniki bez miodu również dla mnie nie istnieją, musiałam dodać choć odrobinę.
Przepis na pierniki znalazłam na szwedzkim blogu. Szwedzkiego nie znam, ale znam duński, więc nie miałam problemu z rozszyfrowaniem składników. Po ich zgromadzeniu poszłam na łatwiznę i włączyłam google tłumacza, żeby nie przedzierać się przez gąszcz opisowy przepisu. I to był błąd. Nie zwróciłam uwagi, że przy tłumaczeniu google zamieniło miary, z decylitrów zrobiło szklanki... Upiekłam więc pierniczki z proporcji wziętych z kosmosu, ale wyszły wyśmienicie. Drugi raz zrobiłam je już z własnych proporcji i wyszły równie wyśmienicie.
Okazuje się, że pierniczki nadają się do wysyłki, po kilku dniach podróży pocztą robią się ciągnące, a raczej gumowate, ale tak pozytywnie. Ochrzciłam je pierniczkami-podróżniczkami.
Bezglutenowe pepparkakor
100 g masła
100 g cukru kokosowego
2 łyżki espresso (lub mocnej kawy)
łyżeczka domowej esencji waniliowej
ćwierć łyżeczki kardamonu
pół łyżeczki goździków
łyżeczka cynamonu
łyżeczka imbiru (użyłam świeżego)
1 szt. długiego pieprzu
kilka ziaren pieprzu syczuańskiego
kilka ziarenek ziela angielskiego
kilka szczypt startego korzenia lukrecji
1 gwiazdka anyżu
kilka szczypt nasion anyżku
kilka szczypt startej gałki muszkatołowej
1 duża łyżka miodu
1 łyżka zmielonych nasion babki płesznik (FiberHusk, Psyllium)
200 g zmielonych migdałów (użyłam zmielonych migdałów)
100 g mąki kokosowej (można zmielić wiórki kokosowe)
1 jajko
1/4 łyżeczki eko proszku do pieczenia (lub sody oczyszczonej)
Przyprawy utrzeć w moździerzu lub zmielić w młynku.
Masło rozpuścić wraz z cukrem i miodem, dodać przyprawy, ekstrakt z wanilii i babkę płesznik, wymieszać i odstawic na 10-15 minut. Następnie dodać mąkę kokosową i migdałową, proszek do pieczenia i jajko, wyrobić ciasto. Schłodzić w lodówce, przez ok. 15-20 minut. Po tym czasie wyciągnąć z lodówki i cienko rozwałkowywać partiami, najlepiej między dwoma arkuszami papieru do pieczenia. Można wycinać różne kształty foremkami, można też ponacinać ciasto w kwadraty, romby lub trójkąty, jeżeli nie ma się czasu na zabawę z foremkami. Piec w 180-200 stopniach, przez kilka minut, w zależności od grubości ciasta. Ciasto powinno sie lekko zarumienić, należy uważać, by pierników nie przypalić. Po upieczeniu będą miękkie, stwardnieją w trakcie studzenia, zrobią się chrupkie. Można je od razu zjadać.