Stało się! Mamy medale!
Wraz z
formacją taneczną Akademii Promocji Tańca Lublin zdobyliśmy dwa srebra w Mistrzostwach Polski. Poza nami w reprezentacji APT występowały także: formacja dzieci (złoto!), pań, soliści oraz duet.
Jestem bardzo dumna z całej naszej grupy. Poza niebywałą okazją do nauki i zdobycia nowych umiejętności była to dla mnie przede wszystkim wielka przygoda.
Jak sami wiecie, droga do najmniejszego nawet sukcesu nie jest łatwa. Przez ostatnie dwa i pół miesiąca odbyliśmy wspólnie 26 treningów. Oznacza to, że spędziliśmy ze sobą około 80 godzin.
Kilkanaście osób, kilkanaście różnych charakterów, umiejętności, podejść do tańca, czy życia. Dla jednych taniec stanowi wieloletnią pasję, inni zaczęli niedawno. Oczywiście im więcej osób w grupie, tym ciężej wszystko zgrać. Każdy ma przecież problemy z innymi rzeczami. Nie brakowało zatem konfliktów czy problemów organizacyjnych, ale w całym tym chaosie udało nam się znaleźć wspólny cel i to okazało się najważniejsze. To właśnie dzięki wspólnej pracy osiągnęliśmy tak wiele, ponieważ zdobyte lokaty to już ogromny powód do dumy.
Całe to doświadczenie pokazało mi, że praca w grupie to zdecydowanie większe wyzwanie niż samotne dążenie do celu.
W moim przypadku nie obyło się bez poświęceń – poważnie potłuczona piszczel, kolana, łokcie, głowa czy rozcięte czoło to jedynie namacalne skutki.
Dodatkowo godziłam treningi z nauką do egzaminu państwowego, treningami biegowymi, pracą zawodową oraz obowiązkami domowo-rodzinnymi. Łatwo nie było, ponieważ pomimo ogromu moich chęci i energii, doba ma jedynie 24 godziny. Niemniej jednak przyznam, że mimo wszystko zdecydowanie lepiej czuję się w pędzie pracy i przy szczelnie wypełnionym grafiku, aniżeli gdy słodkie lenistwo zdaje się nie mieć końca.
Same mistrzostwa także dały nam spory wycisk. Godziny czekania na nasz występ, brak jedzenia, stres, przygotowania, tłok i głośna muzyka przez cały dzień potrafiłyby zniechęcić nawet najwytrwalszych. Kiedy jednak już w czasie przygotowań ćwiczyliśmy wspólnie poza parkietem, założyliśmy stroje, a wszystko wykończyliśmy genialnymi scenicznymi fryzurami i makijażami cała nasza grupa amatorów mogła poczuć się jak prawdziwi tancerze. Prawdziwą pasję ma się w sercu, lecz podczas pokazu na parkiecie grupa osób, dla których taniec jest mimo wszystko jedynie częścią życia wypełnionego innymi obowiązkami, mogli poczuć się choć po części jak profesjonaliści!
Najważniejsze dla mnie jest to, że po raz kolejny przypomniałam sobie o tym, że kocham taniec!
Jeśli tylko chcecie się troszkę ruszyć (o tym jak skutecznym treningiem jest taniec pisałam
TUTAJ), poczuć się pewniej we własnej skórze lub po prostu popląsać do muzyki i dobrze się pobawić –
polecam taniec, a już w szczególności u nas!