Czasami nie potrzeba wiele, by dać zabawce nowe życie.
Kiedy przybył do nas drewniany wózek retro wypełniony klockami (rozglądałam się za takim długi czas, więc jego pojawienie się u nas było jak przyspieszona Gwiazdka), nie musiałam niczego szlifować, wygładzać, malować czy inne tego rodzaju. Wystarczyło zabawkę... porządnie umyć i pozbawić naklejek. Wymieniłam jeszcze sznurek, który dodatkowo ubogaciłam drewnianym koralikiem. To wszystko. Co prawda trwało to chwilę, ale dzięki cierpliwości zyskaliśmy za darmo zabawkę, która wygląda całkiem jak nowa. No, może prawie (biorąc pod uwagę ślady zużycia "opon" oraz wyraźną retro etykietkę na zamknięciu).
diagnoza: brudasiec plamisty, krztusiec wełnowiec roztoczański z naklejozą Sanctus Micolajus oraz zespół sznurka drażliwego
(tłumacząc zawiłą terminologię lekarską: klocki i wózek były całe zakurzone, z przyczepionymi doń włochatymi kępkami kurzu, gdzieniegdzie pobrudzone różnymi plamami, prócz tego do wózka przyklejono dwie świąteczne naklejki, a długi sznurek był tak wrażliwy, że dotykało go najmniejsze zabrudzenie, a kontakt z czymś niegładkim pozostawił kilka nieciekawych postrzępionych kołtunów - do tego jego widok był drażliwy dla mnie)
leczenie: kąpiel w leczniczej bali Pani Sowy wraz z delikatnym masażem i zabiegiem SPA, czyli... umywalce, z przecieraniem nawilżoną ściereczką; następnie wykonano zabieg usunięcia świątecznych tatuaży (szczęśliwie, bez śladu), a sznurek drażliwy... zamieniono na nowy, mniej czepialski.
Wózek ma jeszcze jedno schorzenie, które kwalifikuje go do wizyty w Klinice Medycyny Estetycznej Pani Sowy. Cierpi mianowicie na dyktozę brązową, co samo w sobie nie przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu, acz zmienione mogłoby znacząco wpłynąć na poprawę jakości tego funkcjonowania.
Na ten moment rozważam malowanie albo tapetowanie wewnętrznej powierzchni wózka. Jak sądzicie: co byłoby dla niego lepszym rozwiązaniem?
Poprzednie odcinki: