Miało być dobrze – miałam pisać. Było źle. Bardzo. Wolałam się więc nie odzywać.
Upadek. Coraz niżej i niżej. Gorzej nie było.
Telefony, ,,ci od czubków”, łzy, nerwy, uporczywa bezsenność, ból, obsesje, życie w ciągłej obawie najukochańszego taty, najukochańszej siostry. ,,Nie wiem kiedy bardziej się boję, jak nie odbierasz telefonu czy gdy wyświetla się Twój numer”,
kliniki? dziekanka? olać semestr? poddałam się na chwilę. zablokowanie zupełne. diagnozy. na półce oczywiście zamknięte leki. depresja. fizyczne wyczerpanie. izolacja. zniechęcenie. brak sił. czarnowidztwo.
wielogodzinne narady. rozmowy. zapewnianie. tłumaczenia. wstrząsanie. głaskanie. powrót na regularną terapię.
I tak w końcu po drobnych zrywach, po chwilowych przebłyskach motywacji od dwóch dni jest lepiej. Tak, od dwóch. Tylko dwóch i aż dwóch, teraz to dla mnie bardzo dużo. Łatwo było niepostrzeżenie stracić wszystko i jeszcze więcej, wrócić jest ciężko. Ciało ciałem, ale psychika- to jest najgorsze.
Te dwa dni temu zrozumiałam, że nie muszębyć zdrowa, nie muszę mieć siły, nie muszę się odbudowywać, nie muszę jeść. Ale JA CHCĘ.
W końcu. I wierzę, że kiedyś się uda. Że dziś muszę się starać i doceniać każdy najmniejszy postęp, żeby za kilka miesięcy, może lat móc powiedzieć, że jestem zdrowa i wolna.
Daję sobie kolejną szansę i czas.
Niewyobrażalna radość wczoraj rano, gdy zjadłam na śniadanie kaszę jaglaną. Głupią kaszę.
Bo zafiksowałam się na kilku swoich produktach i bałam się głupiej kaszy. Absurdalne. Strach jest obiektywny, ale lęki są właśnie absurdalne.
Podstępna choroba, nigdy nie można być już zbyt pewnym siebie, a przynajmniej nie po kilku miesiącach wzlotu w trakcie wieloletniej walki.
Chwalę się czy żalę? Nie. Piszę jak jest. To jest to moje miejsce, do którego nie potrafię nie wracać. Piszę, by mieć motywację, by za jakiś czas móc odetchnąć z ulgą, że ten koszmar choć po części jest za mną.
To jest miejsce, do którego wracam. Nie wiem jak często i o jakiej treści wpisy będą, ale jestem tu.
Kakaowo- kawowe lody: banan- kalafior z jogurtem naturalnym, jagodami goji, chia i gorzką czekoladą
W międzyczasie moje Maleństwo obchodziło siódme rodzinki:
A ja w końcu się uśmiechnęłam:
Miłej niedzieli! Pozytywnej! Dużo uśmiechu! :)
Pam.