Kochani,
Przez ostatnie dwa lata życie kręciło się wokół Baltazara. Przyznam, że zajmuje każdą moją wolną chwilę. Nawet teraz, kiedy poszedł do żłobka nie odczułam, że mam znacznie więcej czasu dla siebie. Zajmuje się domowymi sprawami, dokładniej sprzątam, majstruje tablice manipulacyjne itp. Człowiek zawsze sobie znajdzie zajęcie. Choć tyle rzeczy jeszcze na liście do wykonania… Foto książki 2017 nawet nie zaczęłam, choć zabieram się do tego od roku. Na szczęście ostatnio udało mi się wrócić do czytania :) Przez ostatnie dwa lata nie udało mi się przeczytać ani jednej książki… bo kiedy Baltazar nie spał nie było o tym mowy, a kiedy w końcu zasypiał nie miałam juz siły po nie sięgać. Bardzo mi tego brakowało. Opieka nad dzieckiem i domem naprawdę zabiera bardzo dużo czasu, tylko matki są tego świadome ze przyznają mi rację; mężczyźni niekoniecznie ;) Dużo czasu zajmuje mi samo odwożenie i odbieranie Baltika ze żłobka; zwykle zabiera mi to 2-2,5h dziennie. Niestety korki tu nie pomagają ;) Krzyś bardzo często wyjeżdża i wszystkie sprawy domowe; nawet te męskie spoczywają na moich barkach. Tak wygląda teraz moje życie.
Ze względu na to, ze tematyka bloga zaczęła dotyczyć tematu niepłodności i in vitro jestem zobowiązana napisać; choć w skrócie, ciąg dalszy naszej historii IVF.
Na początku roku 2017 podeszliśmy do trzeciej juz procedury IVF. Chcieliśmy dać Baltazarowi rodzeństwo. Pobranie komórek jajowych przesuwaliśmy jednak w czasie ze względu na moje niewystarczające przygotowanie, ale też przez wyjazdy Krzysia. Udało się zrobić pick up 27.04.2017 roku. Uzyskaliśmy dwie blastocysty. Pierwszy transfer odbył się 2 maja i nie powiódł się. Tak się niestety zdarza. Musieliśmy się z tym liczyć i pogodzić się z porażką.
ostatnie chwile przed transferem 02.05.2017
Przyznam, że mając juz ukochanego synka porażki w tej tematyce bolą, jednak zdecydowanie mniej. Bez porównania z tymi, do których dochodziło zanim zaszłam w ciąże z Baltim. Do kolejnego transferu doszło 8 listopada. Bardzo długo walczyliśmy z Panią dr o uzyskanie wystarczającego do transferu endometrium. Pomógł wlew z osocza i tabletki rozkurczowe, które ustabilizowały moją bardzo ruchliwa macice, która ma skłonności do skurczów i mogłaby pozbyć się w ten sposób zarodka. Ostatni transfer; już piąty w moim życiu niestety rownież się nie powiódł.
ostatnie chwile przed transferem 08.11.2017
Bilans wyglada obecnie następująco: podeszliśmy do 3 procedur IVF, doszło do 5 transferów, z których powstała jedna ciąża biochemiczna i jeden syn
Najprawdopodobniej tak już pozostanie; chociaż „nigdy nie mów nigdy”; mawiają…
Porażka ostatniego transferu pokryła się z uzmysłowienie sobie jak dużo juz mamy, że mamy cudownego syna, wyśnionego i wymarzonego. Zaczęliśmy jeszcze bardziej doceniać fakt, że jest z nami. Dlatego zaakceptowaliśmy wyniki transferów i zaczęliśmy żyć dalej. Ciesząc się każdym dniem. Chciałabym, abyście mnie dobrze zrozumieli; to myślenie jest dla mnie przełomem dającym mi spokój ducha. Zrozumiałam, że wcale do szczęścia nie jest mi potrzebne drugie dziecko. Mam syna i on mi je daje. Dużą rolę w docenieniu sytuacji jaką mam paradoksalnie odegrały wspaniałe kobiety, które dzięki opisanej tu mojej historii z Baltazarem napisały do mnie. To ja miałam im pomóc, a jak widać pomogłyśmy sobie nawzajem… Utrzymujemy dosłownie codzienny kontakt. One tak długo walczą o swój skarb; jeden jedyny; uświadomiły mi jak już dużo mam… Dziękuje Wam za to i o niczym innym nie marze jak o tym, abyście wszystkie były w końcu mamami! Wszystkie…
Podczas tych dwóch lat korespondowałam z wieloma dziewczynami. Bohaterkami. One przeszły często o wiele więcej niż ja w walce o swoje szczęście. Niektórym się udało, niektórym jeszcze nie…
Dziękuje Wam za to, że jesteście w moim życiu. Dziękuje, że napisałyście lub poznałyście mnie w inny oryginalny sposób (Marta