Nieco pogubiony w życiu. Do bólu perfekcyjny w kuchni. Robi sobie detoks od kobiet i wina, ale uzależniony jest od myśli o 3 gwiazdce Michelin. Tak samo wdzięcznie rzuca talerzami, jak przekleństwami. Bez skrupułów zanurza palce w daniach, na które ma ochotę i ponętnie miesza w swoich garnkach. Kocha się go na zabój od pierwszego spojrzenia w tę zarośniętą twarz i błękitne oczy. I marzy, żeby codziennie serwował śniadanie do łóżka. Można się nim od piątku zachwycać w kinie kupując bilet na film Ugotowany. W roli nadętego, jak trzeba szefa kuchni Bradley Cooper, który robi apetyczne wrażenie i uwodzi nie tylko kobiety:)
Ugotowany w reżyserii Johna Wellsa jest świetnie doprawiony i wkomponowany w trwające jedzeniowe trendy. Mieszają się w nim rozmaite kuchnie;i ta fusion i molekularna. Jest miejsce na francuską klasykę oraz hamburgera. Miejsce sztućców odmierza się linijką, a ryby kupuje na targu o 4 rano. Sporo obrazków kuchni od kuchni, które pokazują, że kucharz to nie celebryta, a pracownik fizyczny bez czasu na urodzinowy obiad córki. Ugotowany jest, jak dobry obiad, z przystawką, która intryguje, podkręconym daniem głównym i oczywiście, jak przystało na komedie z romantycznym sznytem, nieco przesłodzonym deserem. Zajada się te słusznie poporcjowane elementy dramatu i dowcipu z niekłamaną przyjemnością doceniając, że udało się w Ugotowanym wykreować dwie główne role – aktorską i jedzeniową. Smak w filmie jest esencjonalnie dopieszczony, bez banału i serwowany widzowi we właściwej konsystencji.
Fabuła nie mdli, choć łatwa jest do przewidzenia. Historia z cyklu walki o przetrwanie. Gwiazda francuskiej kuchni, która nie uniosła ciężaru sławy po zderzeniu się paryskim brukiem, zamierza podbić londyńskie kapryśne, jak pogoda, podniebienia. Powrót do kulinarnej pierwszej ligi dla tytułowego szefa kuchni jest wyzwaniem, bo po premierowej publicznej degustacji dostaje same kiepskie recenzje. Nad omletem u dawnego przyjaciela szuka wsparcia i nie daje się przekonać do gotowania w kondonie. Rozkochuje w sobie samotną matkę i właściciela restauracji. W opowieści niewiele jest Londynu, dużo restauracyjnych wnętrz i atrakcji na zapleczu. Talerze są idealnie białe i lśniące, obsługa odpowiednio nadęta – w przeciwieństwie do scenariusza.
Ugotowany ma właściwą temperaturę, więc dołącza do udanych filmów z kulinarnej półki. Zmysłowy Bradley nad piekarnikiem odgrywa tu fachową robotę i przez te 1,5 godziny pozwala uwierzyć, że naprawdę jest jedzeniowym guru. Warto więc dać się zaprosić do niego na ten filmowy jesienny posiłek.
Głodnym wrażeń polecam przepis ze spotkania w Akademii Kulinarnej Whirlphool, gdzie przed prasową premierą filmu szef kuchni Marco Ghia rozbudzał nasze apetyty. Tu w roli głównej wystąpił surowy tuńczyk, doprawiony słodyczą sosu teriyaki. Potrzeba dorodnego kawałka steka z tuńczyka i opalarki, takiej, jak do creme brulee. Steka warto cienko pokroić, posolić, oprószyć pieprzem, ułożyć na rukoli i mocno potraktować ciepłem. Do tego kilka kropli teriyaki, prażony sezam i gotowe. Niby banalne, a wyszukane. Z pewnością do polecenia:)
Na tym przed filmowym spotkaniu okazało się, że Marco z bohaterem Ugotowanego Adamem Jonesem łączy kreatywność i miłość do smaku idealnego. Ja odkryłam go w serwowanym przez szefa Akademii Kulinarnej Whirlphool puszystym pasztecie i pieczonym orzechowym boczku. Jeśli potrzebujecie podpowiedzi i wsparcia w kulinarnych zmaganiach albo film Ugotowany natchnie Was do smakowych eksperymentów, zapiszcie się na warsztaty do Marco Ghia. Robi obłędne sycylijskie desery, którymi bez ograniczeń dzielił się na spotkaniu zachęcającym do zobaczenia filmu.
Film Ugotowany do zobaczenia w kinach od 23 października. Za dystrybucję w Polsce odpowiada Film Forum.