Czy ja lubię ptysie? Właściwie to pałam wobec nich niezobowiązującym emocjonalnym chłodem. W cukierni nie zwracam na nie specjalnej uwagi. W domu robię je rzadko. Na specjalne życzenie. Męża, który uwielbia wszystkie wypieki z ciasta parzonego. Karpatki, napoleonki, eklerki – po nie wyciąga rękę nieposkromiony i robi wyrzuty, że ja tak rzadko je serwuję. W sumie nie wiem, dlaczego. Wbrew pozorom to ciasto nie wymaga szczególnego poświęcenia.
Ciasto parzone to francuska klasyka. Jego sekret tkwi w dobrym maśle i tłustym mleku. Do tego kontrola przy podgrzewaniu i nie może się nie udać. Z tego przepisu można też spokojnie wycisnąć eklery albo profiterolki. Cokolwiek nie powstanie, zapewne zasmakuje wielbicielom tego rodzaju deserów.
Składniki:
- 65 ml mleka 3,2 procent
- 65 ml wody
- 55 g masła
- 100 g mąki
- 4 jajka
- łyżeczka cukru waniliowego
- szczypta soli
Do garnka wlać wodę, mleko i masło. Podgrzać do czasu aż masło się rozpuści. Dodać, cukier i sól. Wymieszać i zdjąć z ognia. Wsypać przesianą mąkę i szybko wymieszać trzepaczką, tak by powstała lśniąca masa, łatwo odchodząca od ścianek garnka. Krem przestudzić, do chłodnego wbić kolejno po jednym jajku, za każdym razem dobrze łącząc je z ciastem. Gotowe, spójne ciasto, przełożyć do woreczka lub rękawa cukierniczego i wyciskać na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia niewielkie ptysie – ciasto urośnie w piekarniku. Wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i piec około 25 minut. Po wyjęciu zostawić do ostygnięcia. Zimne przekroić na pół i wypełnić kremem.
Krem:
- 300 ml śmietany 30%
- 3 łyżki domowego lemon curd bez masła
- 50 g gorzkiej czekolady
- garść płatków migdałowych
- cukier puder
Śmietanę ubić na puszysty krem, dodać lemon curd i wymieszać. Kremem wypełnić ptysie. Czekoladę roztopić w kąpieli wodnej. Gorącą polać ptysie, obsypać płatkami migdałowymi i cukrem pudrem.