Niekiedy to, co najlepsze czai się w środku. Zbyt nieśmiało, by tupnąć i domagać się atencji. Czeka milcząco na przewidziany dla niego scenariusz. Nie protestuje w przypadku pożegnania. Cieszy się z drobiazgów, gdy ktoś chrupnie go soczyście, już mu wystarczy. Nie ma rozszczeń, łapie przelotne spojrzenia i przegląda się z ciekawością. Przyzwyczajony do bycia niezauważalnym, daje się wrzucić do śmietnika bez pomysłu na ciąg dalszy. A ja chcę stworzyć dla niego właśnie historię. Spersonalizowaną, taką, ja mu się bezsprzecznie należy. Mam więc rolę dla głąba w swoich przepisach. I to tę pierwszoplanową.
Głąb kapusty potrafi uwieść. Nie ma w tej deklaracji rzuconej na letni wiatr obietnicy. To bowiem witaminowa petarda, co wygładza zmarszczki, rozjaśnia skórę i nadaje jej blasku. Magia w czystej postaci, z której najczęściej na własne życzenie rezygnujemy. Bo głąb nie wzbudza zainteresowania. Jest twardy, niemrawy i mało rokujący. W soczystości liści kapusty dostrzegamy natychmiast potencjał. Sama ostatnio proponowałam, by te młode poszatkować na sałatkę. Na głąba, który po niej zostaje, też mam patent. Niejeden nawet.
Ukłon w stronę resztek warto zrobić nie tylko dla zdrowia, ale i zmniejszania skali marnowania, która druzgocąco wpływa na klimat. Do śmietnika przeciętnego Polaka co miesiąc trafiają 4 kilogramy jedzenia. Pozbywamy się rzeczy, jakie mogłyby trafić na stół i robić wrażenie. Skórki, obierki, końcówki, głąby, liście pojawiają się w menu wybornych restauracji, a autorzy, którzy mieli odwagę podarować im szasnę, dostają oklaski! Sama biłam brawo ekipie Water&Wine, która wyciska sok nawet z obierek i końcówek szparagów, pielęgnuje miłość do czerpania z siły natury i wykorzystania każdego produktu bez reszty. To absolutni mistrzowie, z polem za rogiem, własną piekarnią, wielkimi słojami, w których czają się kiszonki i nalewki – w tym ta kurek, co działa cuda! W Drzewcach gotują czarodzieje smaku, autentycznego, szczerego i bardzo dopieszczonego. Ich pomysły są dla mnie inspiracją – dziś z szacunkiem, dzięki Nim traktuję głąba.
Risotto z głąbem kapusty
- 200 g ryżu do risotto
- głąb kapusty
- 50 ml białego wytrawnego wina
- 50 g masła
- 2 łyżki parmezanu
- 250 ml bulionu warzywnego
- sok i skórka z cytryny
- ząbek czosnku
- cebula
- pieprz, sól
- łyżeczka posiekanego chilli
- garść świeżej mięty
Głąba zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Czosnek i cebulę posiekać. Do garnka z grubym dnem przełożyć połowę masła, zeszklić na nim cebulę oraz czosnek, potem dodać ryż i ciągle mieszając dusić go przez 2 minuty. Potem wlać wino oraz sok i skórkę z cytryny. Gotować do czasu aż ryż wchłonie większość płynu. Potem powoli wlać bulion i nadal gotować – około 12-15 minut. Gdy ryż będzie miękki dodać posiekanego głąba oraz posiekane liście mięty. Doprawić solą, pieprzem i chilli oraz wymieszać z pozostałym masłem. Przełożyć na talerz i oprószyć parmezanem.
Dip jogurtowy doprawiony głąbem
- głąb kapusty
- 250 ml jogurtu naturalnego
- garść świeżego tymianku
- ząbek czosnku
- skórka starta z cytryny
- sól/pieprz
Głąba zetrzeć na tarce o drobnych oczkach. Czosnek posiekać. Dod jogurtu odać sól, pieprz, skórkę startą z cytryny, czosnek i startego głąbka. Doprawić listkami tymianku, wymieszać. Dip można wykorzystać do sałatek, mięsalub pieczonych warzyw.
Carpccio z głąba kapusty
- głąb kapusty
- garść świezych malin
- sok i skórka z pomarańczy
- 3 łyżki oliwy
- sól/pieprz
- łyżka musztrady
- garść świeżej mięty
Głąba bardzo cieńko pokroić. W miseczce wymieszać oliwę z musztardą, sokiem i skórką pomarańczy, solą i pieprzem. Powstałym sosem polać obficie głąba, posypać malinami i posiekanymi listkami mięty.
Placki z głąba kapusty
- głąb kapusty
- mała cebula
- garść świeżej natki pietruszki
- jajko
- 4 łyżki mąki
- sól, pieprz
- olej do smażenia
Głąba zetrzeć na tarce o grubych oczkach, dodać posiekaną cebulę i natkę pietruszki. Wymieszać z jajkiem i mąką, doprawić solą i pieprzem. Na patelni rozgrzać olej. Łyżką nakładać porcję ciasta na gorący tłuszcz. Smażyć około 2 minut do zarumienienia z każdej ze stron.