Choć cała Europa wrze od protestów przeciw CETA, w Polsce nie istnieje nawet dyskusja w tej sprawie. Wydaje się, że wszystko jest już w tej sprawie przesądzone, ale warto przynajmniej wiedzieć, co przed nami.
fot. Jakob Huber/Campact
22 lata temu podpisano Północnoamerykański Układ o Wolnym Handlu między USA, Kanadą a Meksykiem zwany NAFTA, którego celem był rozwój gospodarek wszystkich trzech stron umowy, stworzenie setek tysięcy nowych miejsc pracy i polepszenie jakości życia ludzi zamieszkujących objęty nim obszar. Jednak efekty obowiązywania tej umowy nie zawsze pokrywały się z obietnicami. Tam, gdzie znosi się ograniczenia a nie wprowadza zabezpieczeń, biznes kieruje się wyłącznie kryterium zysku. Stąd zamiast rzeczywiście tworzyć nowe miejsca pracy, przenoszono już istniejące w inne miejsca i to zgodnie z zasadą niższych kosztów. Skoro w USA można było zapłacić robotnikom mniej niż w Kanadzie, firmy tam właśnie przenosiły swoje siedziby, ale tylko do czasu, gdy okazało się, że w Meksyku można płacić ludziom jeszcze mniej. Meksykanie zyskali co prawda jakieś miejsca pracy, ale kiepsko opłacane i tworzone kosztem robotników z Kanady i USA, którzy masowo pozostawali bez środków do życia. Setki tysięcy ludzi utraciło możliwość zarobkowania i popadło w długi.
fot. peoplesworld (flickr)
Przykład NAFTA pokazuje, że umowy o wolnym handlu wcale nie muszą przynosić samych korzyści. Wprost przeciwnie, mogą znacznie pogorszyć komfort życia w środowiskach zamożniejszych, minimalnie podnosząc go w tych mniej zamożnych. Obniżki płac i spadek jakości życia to jednak nie wszystkie koszty tego typu porozumień. Pociągają one za sobą obniżenie standardów jakości żywności, poziomu zdrowia i bezpieczeństwa środowiska – wszystko w imię ułatwień w wymianie handlowej i obniżenia kosztów. Dziś Europa stoi na progu podobnych wydarzeń. Za chwilę wejdzie w życie umowa o wolnym handlu z Kanadą, w skrócie zwana CETA.
Europejczycy wyciągnęli lekcję ze skutków, jakie przyniosła amerykańska NAFTA i od wielu miesięcy masowo protestują przeciw umowie, które podobne szkody może wyrządzić także na starym kontynencie. W Polsce niewielu mówi na ten temat. Mamy inne sprawy na głowie i jeśli już protestujemy, to w zupełnie innej sprawie. Niewielkie grono tych, którzy mają coś do powiedzenia na temat nowej umowy między Europą a Kanadą, wskazuje żenującą inercję polskich władz, które nie robią nic, aby przekazać opinii publicznej jakiekolwiek informacje w sprawie, która za chwilę będzie dotyczyć nas wszystkich. Skoro zatem sami niewiele wiemy, popatrzmy, na co uczulają protesty naszych sąsiadów z Zachodu. Dotyczą one przede wszystkim obaw o pogorszenie jakości żywności, upadku małego rolnictwa i produkcji ekologicznej oraz zwiększenia wpływu na europejskie prawo międzynarodowych korporacji, którym porozumienie handlowe daje do ręki bezprecedensowe narzędzia. Co zatem może się wydarzyć?
Jeśli na przykład kraje Unii Europejskiej zechcą wprowadzić nowe przepisy, międzynarodowe korporacje będą miały prawo te przepisy zakwestionować, jeśli uznają, że szkodzą one ich interesom. Owo kwestionowanie nie będzie się jednak odbywać powszechnie dostępną drogą sądową, a specjalną ścieżką arbitrażową powołaną specjalnie dla ochrony interesów ponadnarodowych sieci. Dzięki temu międzynarodowe koncerny będą mogły w krótkim czasie zablokować nowe prawo albo uzyskać od rządów wprowadzających je państw odszkodowania. Korporacje to ogromne organizmy gospodarcze, więc, jak nietrudno się domyślić, takie odszkodowania pójdą w miliony. Kolejne miliony trzeba będzie przeznaczać na koszty procesowe. Jest się czego obawiać, bo w toku obowiązywania umowy NAFTA, korporacje pozywały rząd Kanady 37 razy, a wypłacone korporacjom odszkodowania sięgnęły 135 milionów euro. W toku są kolejne sprawy z roszczeniami na łączną kwotę prawie 2 miliardów euro.
fot. greensefa
Protestujący Europejczycy zdają sobie sprawę, że po wprowadzeniu umowy CETA z podobnym zagrożeniem będą się musiały zmierzyć rządy europejskie. Nawet jeśli chwilowo zapomniana TTIP, kolejna umowa o wolnym handlu, tym razem z USA, nie wejdzie w życie, to li tylko poprzez kanały otwarte w ramach kanadyjskiej CETA amerykańskie korporacje, które prowadzą przecież swoje przedstawicielstwa w Kanadzie, będą mogły wpływać na unijne prawo oraz eksportować do Europy tanią żywność, jeszcze bardziej pogrążając i tak ledwo zipiące europejskie rolnictwo.
CETA = Koniec idei Slow Food?
Pod znakiem zapytanie stają idee Slow Food, bio, eko i organic. Europejskie rolnictwo może nie poradzić sobie z agresywną konkurencją silnie uprzemysłowionego kanadyjskiego rolnictwa. Na tamtejszym rynku do obrotu dopuszczone są już genetycznie modyfikowane jabłka oraz genetycznie modyfikowany łosoś. Unijni eksperci zapewniają co prawda, że europejskie standardy jakości żywności nie zostaną obniżone i genetycznie modyfikowane produkty nie trafią na europejskie rynki, ale czy rzeczywiście unijne przepisy wytrzymają siłę korporacyjnych argumentów? Nawet jeśli Europa obroni się przed naporem żywności modyfikowanej genetycznie, to ta niemodyfikowana wpłynie do nas bez przeszkód, skutecznie obniżając ceny i wpływając na stan europejskiego rolnictwa.
CETA = Koniec idei Slow Food?
Proekologiczni aktywiści głośno mówią, że fala taniej żywności zza oceanu może roznieść w pył z pietyzmem budowane idee szacunku dla produktu i producenta, zrównoważonego rozwoju i bioróżorodności. Eksperci branży spożywczej dodają, że utrzymanie wysokich unijnych standardów w zakresie bezpieczeństwa żywności może okazać się niemożliwe choćby dlatego, że w CETA nie zagwarantowano obowiązującej w UE „zasady ostrożności”, która polega na odstępowaniu od wprowadzania technologii, co do której istnieją podejrzenia, iż może wyrządzić nawet minimalne szkody. Taka zasada w Kanadzie nie obowiązuje, istnieje za to reguła wysoko wydajnej produkcji jak najniższym kosztem. Skutki takiej niespójności łatwo przewidzieć.
Unijni negocjatorzy zapewniają, że dobrze zabezpieczyli europejskie interesy, a otwarcie rynków starego kontynentu na produkty zza oceanu dobrze wpłynie na rozwój gospodarek obu stron porozumienia. Argumentują, że znikną uciążliwe bariery handlowe, powstaną nowe miejsca pracy, otworzy się rynek usług, wszyscy na tym skorzystają. Brzmi to zupełnie tak, jak 22 lata temu, kiedy w świetle fleszy podpisywano porozumienie NAFTA, z którym wiązano wielkie nadzieje, a przed którego konsekwencjami przestrzegają nas dziś… sami Kanadyjczycy.
Więcej na temat CETA przeczytasz w artykule Gazety Prawnej.