A jakoś mnie ostatnio naszło na gotowanie dziwactw. Dziś stanęło na knedlach, które robiłam może z trzeci raz w życiu. Wcześniej oczywiście klasycznie ze śliwkami. I myślę, że przede mną jeszcze z mięsem, wiecie jak jest. Tydzień temu robiłam pierwsze podejście do tych tytułowych, ale udało mi się kupić tak syfiasty szpinak, że wylądował w koszu (a jedzenia naprawdę nie wyrzucam). Dziś wszystko pięknie się udało
Składniki:
500 g obranych ziemniaków
200-225 g mąki pszennej
1 jajko
750 g mrożonego szpinaku (liście)
1 cebula
2 ząbki czosnku
duża szczypta gałki muszkatołowej
sól
pieprz
1 łyżeczka masła
(przepis na około 14 knedli)
Na maśle rumienimy pokrojoną w drobną kostkę cebulę i rozdrobniony czosnek. Dodajemy do tego mrożony szpinak, maksymalnie odparowujemy wodę, porządnie doprawiamy solą, pieprzem i gałką muszkatołową, mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia. Ziemniaki gotujemy do miękkości, odcedzamy, tłuczemy je tłuczkiem lub przeciskamy przez praskę, studzimy. Następnie dodajemy do nich jajko, mąkę, sól i dokładnie wyrabiamy ciasto. Na początek dajcie 200 g mąki (ja na tym poprzestałam), jeżeli ciasto nadal bardzo się klei do rąk, dodajcie resztę mąki. Polecam jednak dać mniej mąki, a później przy formowaniu knedli podsypywać sobie nią dłonie. Knedle są smaczniejsze, jak nie są na maksa nafaszerowane mąką. Odrywamy kawałek ciasta, rozpłaszczamy go, nakładamy łyżeczkę farszu i sklejamy, formując kulkę wielkości mniej więcej piłeczki pingpongowej. Po trzecim knedlu nabierzecie wprawy :). Knedle wrzucamy do wrzącej wody i gotujemy około 6 minut. Pamiętajcie żeby na początku delikatnie je wymieszać, żeby nie przykleiły się do dna garnka. Przed podaniem można je skropić odrobiną masła i posypać świeżo mielonym pieprzem. My zjedliśmy je z jogurtem naturalnym.