Buraczki na ciepło przywołują we mnie najpiękniejsze wspomnienia początków zimy. Beztroskie chwile, zimne wieczory, zapach powietrza nagrzanego sztucznie przez kaloryfery.. Może brzmi to dziwnie, ale bardzo lubię ten czas. Dziś poranek był tak chłodny, że poczułam się prawie jak w grudniu.Pierwsza myśl - zjeść coś ciepłego. Nie kanapkę, nie owoce.. owsiankę albo zupę. Myśl druga - buraczki. Tak, dziś będą buraczki na ciepło! I pomimo, że w okolicach obiadu słońce świeciło już całkiem przyjemnie, myśl o buraczkach nie dawała mi spokoju. Musiałam się jej trzymać. To była zdecydowanie dobra decyzja. Taka drobna przyjemność zrobiona samemu sobie i od razu dzień wydaje się prostszy. Z tego co zauważyłam, z buraczkami na ciepło sytuacja wygląda dość dziwnie. Część osób za nimi szaleje, część nimi gardzi. Nie rozumiem zupełnie.. dla mnie to istne niebo. Słodko- słonawo- ostre. Idealne połączenie smaków. Z jednej strony rozgrzewające, z drugiej przynoszące ukojenie sercu. Perfekcyjny dodatek do obiadu. Och i ach!
Serdecznie polecam!
Buraczki na ciepło:
- 6 buraków upieczonych/ ugotowanych
- 1 cebula
- 3 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka pieprzu
- sok z połowy cytryny
- 1 łyżeczka mąki Teff/ lub innej bezglutenowej
- sól
- oliwa z oliwek
Buraczki zetrzeć na grubych oczkach. Cebulę pokroić w drobną kostkę, czosnek posiekać bardzo drobniutko. Na oliwie usmażyć cebulę do miękkości. Lekko posolić. Dodać czosnek i smażyć około minuty. Następnie dodać mąkę, zamieszać i poczekać aż się lekko spieni. Dodać buraki, dobrze wymieszać. Do buraków wycisnąć cytrynę, dodać pieprz i posolić do smaku.
Podawać na ciepło.