Dzisiaj nie jest mój dzień. Junior źle spał, a co za tym idzie, my też. Dodatkowo małe przewroty wczoraj, a dzisiaj pogoda koszmarna. Jest środek dnia a na dworze ciemno, mokro i dołująco. Dobrze, że wczoraj wieczorem na poprawę już wtedy kiepskiego humoru, upiekłam szarlotkę z przepisu Doroty z bloga Moje Wypieki. Następnym razem zrobię ją w mniejszej blaszce, żeby masa jabłkowa była grubsza, ale i tak ciasto jest pycha i pozwala przeżyć ten szarobury dzień.
Składniki:
- 500g mąki pszennej
- 2 żółtka
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżka kwaśnej śmietany
- 6-8 średniej wielkości jabłek (twardych i soczystych)
- cynamon
- 8g cukru waniliowego
Tortownicę o średnicy 22 cm (moja ma 27cm) wyłożyć papierem do pieczenia.
Mąkę posiekać lub rozetrzeć palcami z masłem, dodać cukier, proszek do pieczenia i żółtka, na końcu dodajemy śmietanę. Wyrabiamy zwartą kulę i wstawiamy do lodówki na około 30 minut - tak jak u autorki, moje ciasto było dość kruche, więc kula była tylko prowizoryczna. Po tym czasie należy wylepić 1/3 ciasta dno tortownicy (jak plasteliną). Ponakłuwać widelcem i podpiec w temperaturze 170ºC przez około 10 - 15 minut.
Gdy przestygnie, kolejną 1/3 ciasta wylepić boki tortownicy, nie za grube, bo ciasto jest wtedy za twarde, ale też nie za cienkie, żeby się nie łamało za łatwo (wiem, ja też uwielbiam takie opisy w przepisach).
Jabłka umyć, obrać i pozbawić ogryzków. 2/3 z nich pokroić w średnią kostkę, resztę zetrzeć na grubej tarce. Dodać cukier waniliowy i cynamon, jeśli jabłka są mocno kwaśne - dodałam jeszcze około łyżkę cukru muscovado, bo miałam kwaśne jabłka. Odstawić na 30 minut. Po tym czasie odcisnąć z nich sok. Wyłożyć na podpieczony spód.
Pozostałe ciasto pokruszyłam w palcach na kruszonkę i równo posypałam wierzch.
Piec około 1 godziny w temperaturze 180ºC.
Po ostudzeniu oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!