Za kilka dni minie rok od pierwszej nocy spędzonej w moim własnym mieszkaniu. Kiedy się tu wprowadzałam, miałam tylko materac do spania i łazienkę. Nie było nawet drzwi, nie było pół czegokolwiek w kuchni, a podłoga służyła za mebel uniwersalny - stół, biurko, kuchnię, szafę i łóżko w jednym.
Spisałam wtedy listę zakupów. Znalazły się na niej niezbędne sprzęty, urządzenia, meble, raczej tylko te konkretne, praktyczne rzeczy. Lista była przerażająco długa i, co jeszcze straszniejsze, bardzo droga. Beznadziejnie droga i zupełnie poza zasięgiem.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale udało się. Wyposażyłam mieszkanie we wszystko, co znalazło się na mojej liście zakupów. Wczoraj skręciłam ostatnie zaplanowane meble, czyli łóżko i komodę. Trochę nie wierzę w to, jaką metamorfozę przeszło to mieszkanie od dnia zakupu do dziś. Popatrzcie.
Ktoś mi niedawno napisał, że ceni mnie za to, jaką jestem silną i niezależną kobietą. Tak. Jestem. Przynajmniej na zewnątrz.