Ponieważ pracuję w dość nietypowych godzinach - raczej nienormowanych, nieregularnych i głównie popołudniami, to ciepły posiłek jemy w porze kolacji.Oczywiście czasem jemy obiad o normalnej porze, a wówczas na kolację mamy pole do popisu :)
Wiem, że do niezbyt zdrowo i wbrew zasadom. Ale raz nie zawsze.
Ponieważ niedawno wróciłam od mamy - obładowana jedzeniem jak dziki arab (bez wielbłąda do targania) miałam nieco wypchaną lodówkę. Dostałam między innymi pakę łososia wędzonego w przyprawach, dwie kostki fety, ciasto francuskie, ser, dżemy, wino itp itp.
Na nic zdały się tłumaczenia, że nie dam rady tego dotargać, że ciężkie to jak diabli, że we Wrocławiu mam daleko od dworca do domu a limuzyny nie posiadam i że w końcu pęknie ta moja ulubiona torba, a przecież była droga.
Ale będąc już we Wrocławiu..."o boże! Jak dobrze, że to wszystko wzięłam! :D Takie pysznościii...WARTO BYŁO!"
Zrobiłam sobie pyszne, napchane TOSTY!
Zwykłego tostera nie posiadam, jedynie (albo i aż) grillo-opiekacz.
Świeży chlebek z serem, sosem 1000 wysp, świeżym zielonym ogórkiem, wędzonym łososiem, serem feta... Tłuste? Kaloryczne? Dużo wszystkiego ? NA KOLACJĘ?!
Pierdzielę...takie pyszne <3