Czas świąt nadchodzi. Nas długo tu nie było, bo się okazało, że Devilsowa rodzinka wkrótce się powiększy, i dieta dietą, ale wiele spraw trzeba było pozałatwiać :) Nie będę też ukrywać, że miałam etap odrzutu od mięsa, miałam etap "zeżreć wszystkie bułki w okolicy", a także napady czekoladziane, z którymi chyba najłatwiej mi się walczy, bo walczę do tej pory. Takie przygody nie nadają się jako promowanie jakiejkolwiek diety, oj nie :)
Ostatnio mignęło mi w internetach kilka przepisów na różne makowce w wersji raw, paleo i tego typu. Postanowiłam trochę pokombinować ze swoim starym przepisem na
makowiec po japońsku i przerobić go odpowiednio.
Co potrzeba:- litr mleka kokosowego (może być domowe);
- 400 g maku;
- 300 g różnych bakalii (ja użyłam migdałów, orzechów włoskich i żurawiny);
- 6 jaj;
- szklanka miodu;
- 150 g miękkiego masła;
- 6 łyżek mąki kokosowej;
- 4 spore jabłka;
- szczypta soli;
Jak zrobić:
Na początek, delikatnie zagotowujemy litr mleka i wrzucamy do niego mak. Zostawiamy do wchłonięcia i ostygnięcia, najlepiej na noc, żeby nie kusiło podjadanie ;) Tak, tak, mogłabym mak jeść łyżkami. Tak po prostu.
Bakalie zalewamy wodą, o ile tego wymagają, i zostawiamy gdzieś w pobliżu stygnącego maku.
Polecam zakup maku już mielonego, skraca trochę czas pracy. Jeśli jednak mak kupiliśmy zwykły, to po nocnym moczeniu należy go ze dwa razy przepuścić przez maszynkę do mielenia.
Bakalie należy pokroić na odpowiadające nam kawałki, ja preferuję dość duże, do pochrupania.
Żółtka jaj ucieramy do białości ze szklanką miodu, po czym dodajemy miękkie masło. Ma wyjść jasna, puszysta masa. Do niej przesiewamy mąkę kokosową i mieszamy.
Do przygotowanego wcześniej maku dodajemy pokrojone bakalie i starte na dużych oczkach jabłka.
Obie te masy należy połączyć i dobrze wymieszać.
Na koniec ubijamy z białek i szczypty soli pianę i delikatnie mieszamy z resztą ciasta.
Formę wykładamy papierem do pieczenia, wlewamy do niej ciasto i wstawiamy do rozgrzanego do 180*C piekarnika. Ciasto powinno się piec około 1,5 h, a jeśli z wierzchu zaczyna się przypalać, to przykryjcie je kawałkiem papieru.
Ten makowiec wychodzi dość ciężki i mokry. W sumie, bardzo przypomina mi kutię w kawałkach, niż normalne ciasto :)
Smacznego :)