Dokonałam niesamowitego odkrycia. Znalazłam maskę tak nawilżającą, jak żadna inna! Niejednokrotnie mi uratowała skórę, dosłownie.
Będąc w Pradze coś mi się dziwnego stało z twarzą, chyba trzynastogodzinna podróż mi się nie przysłużyła. Nie miałam w kosmetyczce nic na takie ekstremalne sytuacje, Więc spacerując z K. wstąpiliśmy do Rossmanna i tam wybrałam najmniejszą i najtańszą maseczkę. Nie liczyłam na żadne cuda, chciałam tylko jakoś przetrwać do powrotu, a okazało się, że znalazłam kosmetyk prawie idealny!
Opakowanie zawiera dwie saszetki i z tego co pisze producent wywnioskowałam, że jedna saszetka to jedno użycie. Ale to błąd. Mi jedna saszetka wystarczyła na kilka użyć. Producent zaleca by nałożyć na twarz bardzo grubą warstwę, odczekać kilkanaście minut i resztę wetrzeć. U mnie to się nie sprawdziło, nakładam cienką warstwę i po kilku minutach wmasowuję tak, by prawie wcale nie czuć, że coś mam na twarzy, albo od razu nakładam tak cienką warstwę, jakbym nakładała krem. Jej konsystencja jest dość gęsta, więc naprawdę nie trzeba nakładać dużo, a efekty są naprawdę niesamowite! Nie używałam żadnego innego kosmetyku, który by moją skórę zostawił tak miękką, nawilżoną i odżywioną.
Jestem pewna, że wrócę do tej maseczki.