Ponad rok temu we Wrocławiu spotkała się grupa blogerów chcąca wspólnie tworzyć dolnośląski magazyn kulinarny. Planów i pomysłów było mnóstwo, wiedzy o prowadzeniu magazynu zero :D Wybraliśmy nazwę – Magazyn Kocioł i rzuciliśmy się na głęboką wodę. Przez te kilkanaście miesięcy wszyscy dużo się nauczyliśmy: jak robić skład, korektę, jak przeprowadzać wywiady czy pisać artykuły. Korzystaliśmy nawzajem ze swojej wiedzy w wielu dziedzinach. Ja podszkoliłam się w robieniu sesji zdjęciowych, w zamian za to służyłam koleżanką radą przy robieniu tortów czy kupowaniu sprzętu do dekorowania :) Moja wiedza o składzie magazynu jest nieporównywalna z tym, co było na początku. Jako przykład poniższe zdjęcia:

Pierwszy numer KOTŁA

Ostatni numer KOTŁA
Ostatnio zaczęłyśmy wspominać przygotowania pierwszego numeru. Razem z Kasią, redaktor naczelną (http://www.gotujzkasia.pl) byłyśmy odpowiedzialne w sumie za wszystko. Niekończące się prace nad składem, korektą, ustalanie wszystkiego od zera. A to wszystko przy mało sprzyjających warunkach: wyprowadzka z wynajmowanego mieszkania, opóźnienia w remoncie nowego mieszkania, spanie kątem u kuzyna męża i najgorsze: stary, ledwo zipiący komputer. Dzień przed premierą postanowił się zawiesić, a ja miałam już wizję tego, że cała nasza praca poszła na marne i premiera się nie odbędzie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, ale uwierzcie, widmo porażki nade mną wisiało :) Teraz wspominamy to z nostalgią, ale wtedy nasi mężowie nie mogli z nami wytrzymać, bo rozmawiałyśmy ze sobą więcej, niż z nimi :) Teraz prace nad każdym numerem są usystematyzowane, każdy ma swoje zadanie i działamy bardzo prężnie, byście co 2 miesiące mogli wygodnie usiąść w fotelach z nowym numerem na wyświetlaczach waszych komputerów.

wszystkie dotychczasowe okładki
Ale KOCIOŁ to nie tylko praca nad magazynem. Staramy się robić jak najwięcej, by promować kuchnię Dolnego Śląska. Jeździmy na pokazy, szkolenia, warsztaty, otwarcie restauracji czy konferencje prasowe. Udało nam się uczestniczyć w Europie na Widelcu. Do tego dochodzą wspólne sesje zdjęciowe, spotkania redakcyjne, planowanie numerów specjalnych, itp. KOCIOŁ to w zasadzie drugi etat :) I rodzina. Z dziewczynami z redakcji rozmawiam więcej, niż z „normalnymi” znajomymi. Na naszym czacie poruszamy wszystkie możliwe tematy, od tych biznesowych, przez naprawdę osobiste, po informacje o tym, w którym sklepie jest na co promocja :) KOCIOŁ doczekał się dwójki dzieci, wspólnie z jedną ze znajomych cieszyliśmy się ślubem jej córki, a innej doradzamy w kwestiach nadchodzącego ślubu. Ja nawet przygotowywałam ciasteczka z okazji baby shower dla najmłodszego dziecka KOTŁA, a teraz robię ciastka ślubne dla naszej korektorki :)

wspólna sesja do śniadania wielkanocnego

kulisy sesji świętojańskiej

„kociołki” na Europie na Widelcu
Mimo ogromu pracy, częstych problemów i braku środków finansowych KOCIOŁ działa, rozwija się i sprawia nam wszystkim mnóstwo przyjemności. Każdy nowy numer jest piękniejszy od poprzedniego. A my pękamy z dumy, że to nasze dzieło. Nie zanosi się, żebyśmy zwolniły tempo. Wręcz przeciwnie, pomysłów jest coraz więcej, a my mamy mnóstwo sił i energii, żeby je wcielić w życie.
Jeśli ktoś dotarł do tego momentu, to serdecznie zapraszam do lektury KOTŁA – nowy numer jest naprawdę piękny i bardzo jesienny, a do tego ze mną na okładce :D Zapraszam – wystarczy kliknąć w okładkę :)

Post Magazyn Kocioł nr 7, czyli podsumowanie rocznej przygody pojawił się poraz pierwszy w Cupcake Factory.