Czas na rozszerzenie kategorii na blogu. Czas na...
SPORT. Tak ogólnie mówiąc. Zajmuje on dość ważne miejsce w moim życiu od dłuższego czasu (szczególnie bieganie), a jeśli mowa o Richu Roll'u, zahacza też dość znacząco o temat jedzenia. Jednak tym razem z innej strony. Nie mam na myśli przepisów. Chodzi tutaj o wpływ na nas, tego, co
jemy. Wpływ na organizm, zdrowie, samopoczucie, wygląd skóry, cery, włosów, czy paznokci, ogólne samopoczucie i całokształt. Zdecydowanie jestem zwolenniczką słów "jesteś tym, co jesz" i "jedzenie może być lekiem, albo trucizną". Mam do powiedzenia na ten temat ogromnie dużo, ale dzisiaj konkretnie skupię się na jednej osobie i na tym, jak wpłynął na Richa sport i całkowita zmiana sposobu odżywiania.
Kim jest Rich Roll? Po krótce, to mężczyzna, który na studiach, mimo że związanych ze sportem (pływanie), wpadł w bardzo imprezowe towarzystwo, bardzo szybko stał się alkoholikiem, stopniowo odchodził od pasji pływania, zaprzyjaźniając się z burgerami, tonami sera i innym śmieciowym jedzeniem. Kariera sportowca przepadła. Otyły już alkoholik próbował sił jako prawnik (z dość marnym skutkiem). Co jakiś czas ocierał się o śmierć, z powodu uzależnienia. Skończyło się w końcu na odwyku w ośrodku. Udało się pokonać,
jeden nałóg...Czas mijał, przyszedł czas na rodzinę i życie toczyło się dalej. Niestety
coś było nie tak. Ponad 20 kg nadwagi, coraz większe prawdopodobieństwo zawału, kondycja poniżej zera, wejście po schodach powodujące prawie, że atak serca. Gdzie sprawność z młodości, kiedy wygrywało się zawody? W dzień przed 40. urodzinami Amerykanin postanowił co nie co zmienić.
Jak szaleć, to po całości. Przejście na dietę roślinną, powrót do aktywności fizycznej (bardzo trudny) i przygotowania do czegoś, co nigdy nie miało stać się możliwe. W bardzo krótkim czasie od początków zmian, bo tylko po 6 miesiącach, wziął udział w
Ultramanie – zawodach, w których w ciągu trzech dni pokonuje się morderczy dystans. Pierwszego dnia 10 km pływania i 145 km jazdy rowerem. Drugiego 276 km jazdy rowerem, a trzeciego – 84 km biegu.
Dwa lata po tym wyczynie okazało się, że Rich dokopał się do jeszcze większych pokładów własnej siły. Wraz z przyjacielem opracowali plan
EPIC5 – porwali się na pięć triatlonów na dystansie Ironmana, każdy na innej hawajskiej wyspie, a wszystkie razem w mniej niż tydzień!
I udało się.
Rich Roll został zaliczony przez czasopismo „Men’s Fit-ness” do grona 25 najsprawniejszych mężczyzn na świecie. Po za tym wszystkie wyniki badań polepszyły się, dzięki diecie roślinnej. Z tego co przeczytałam w jego książce - nie ma miejsca na choroby, typu grypa.
Książka wciąga niesamowicie już od pierwszych stron, czyta się przyjemnie. Osobiście miałam wrażenie, jakby całą tę historię opowiadał mi kumpel na zwykłym spotkaniu.
Kopalnia motywacji i inspiracji. Opisana jest cała przemiana, własne słabości, wyjście z alkoholizmu, zrzucenie wagi, a także przepisy, zasady odżywiania, jakie Rich wybrał dla siebie, w bardzo ciekawy sposób. Czasami zastanawiam się, jak to jest, opierać się tylko na roślinach. Całe życie - bardzo wątpię, nie chciałabym, ale jakiś eksperyment na miesiąc, żeby tylko zobaczyć, co się zmieni? Czemu nie. Temat sporny, ale całkiem mnie zainteresował już dawno.
Rich Roll - "Ukryta siła". Szczerze polecam!