Czyli coś, co zmiotło mnie z nóg od pierwszego spróbowania. Dla tych, którzy lubią buraki jest to świetne urozmaicenie. Dla tych co nie przepadają, może to być ciekawa przygoda.
Pamiętam jak spróbowałam ich pierwszy raz. Upalne lato w mieście, a na dodatek w bloku, który okazał się być kamienicą. Mała kuchnia, przeciąg, prażące słońce i ten słodkawy zapach buraków. Pełnia szczęścia! Robiła je moja koleżanka w trochę innej wersji. Moja jest taka:
4 średnie buraki
garść płatków owsianych
siemię lniane (wedle uznania)
jajko
sól, pieprz, olej
Buraki myjemy i gotujemy w skórce, aż trochę zmiękną. Obieramy, ścieramy na grubych oczkach na tarce. Dodajemy resztę składników i mieszamy. Jeżeli masa jest za rzadka, można dodać trochę mąki, albo więcej płatków.
Na rozgrzanym oleju układamy uformowane według naszej fantazji placuszki i lekko obsmażamy z każdej strony.
Ps. Lepiej smakują niż wyglądają.