Wiecie, że w Bydgoszczy jest co raz mniej miejsc w których nie byłam!
Uwierzcie, że znalezienie restauracji do recenzji zajęło nam dobrą godzinę. I wiecie co? Najciemniej jest pod latarnią. Bo jak się okazało, niedaleko mojej byłej pracy, gdzie spędziłam prawie 2 lata uchowała się mała włoska knajpka. Zdarzyło mi się kiedyś zjeść ich pizze, wziętą na wynos. Ale nigdy nie zajrzałam do środka. Wczoraj się to zmieniło i Gregorio, bo o nich mowa zostało przez nas zbadane.
Zacznę standardowo od wystroju. Ja oszalałam na punkcie tego miejsca. Dlaczego? Bo urządzone jest jak mała włoska uliczka. Tak bardzo uwielbiam Włochy, że wszystko co mi się z nimi kojarzy od razu mnie zachwyca. Dużo stolików, sporo miejsca, fajna kraciaste obrusy, naprawdę nie mam się do czego przyczepić.
|
:) |
Obsługa też jest w porządku. Pan kelner, który nas obsługiwał był rewelacyjny. Dawno nie spotkałam takiej osoby choć gastronomia nie jest mi obca. Ogromny plus dla niego!
Niestety zrobił jedną rzecz, która odjęła mu trochę z jego fenomenalności... Niestety przyniósł nam jedzenie, które było najsłabszym punktem tej restauracji.
Z dość dużej karty, w której znajdziecie wszelakie makarony, ryżotta, zupy i pizze, my wybraliśmy klasyczne spaghetti bolońskie (wbrew pozorom je najłatwiej można spieprzyć) i farfalle (makaron kokardki) z sosem śmietanowym i kurczakiem (danie, które wybitnie ciężko jest spieprzyć).
Jak się okazało udało się popsuć kucharzowi i jedno i drugie danie.
Makaron: w spaghetti był on rozgotowany i prawie niejadalny, stanowił najgorszą część dania. Farfalle natomiast były ugotowane w punkt, naprawdę za nie należy się pochwała.
Sosy: Dla mnie sos boloński, który mogłam posmakować miał dziwny posmak, zapewne to kwestia przypraw. Mnie nie smakował, ale mój towarzysz na niego nie narzekał. Ba! Mówił nawet, że jest jadalny i nawet smaczny. Całość dania dopełniał parmezan, ser cudo. Co najważniejsze dostaliśmy prawdziwy parmezan, a nie jakiś podrobiony szit.
|
Poprawne bolońskie |
Sos w moim daniu był smaczny, ale były małe potknięcia.
Po pierwsze kurczak wysmażony był na "chybił trafił" ponieważ raz trafiał mi się kawałek kompletnie wysuszony i twardy, ale za to już kolejny był miękki, delikatny, wysmażony perfekcyjnie. Lubię loterie, ale nie w jedzeniu.
Po drugie kucharz chyba chciał mnie zabić czosnkiem, albo nie nauczył się go szatkować. Kawałki były ogromne, trafiła się nawet ćwierć ząbka. Ja lubię czosnek, ale nie w takiej ilości i w takiej wielkości, po zjedzeniu tego nie było już mowy o całowaniu.
Oczywiście jak przystało na włoskie danie ten sos też posypany był kupą parmezanu. Ale tak jak mówiłam to dobrze, bo jego nigdy za dużo!
|
Śmietanowe farfalle |
Podsumowując, żałowaliśmy, że nie zamówiliśmy pizzy bo wtedy mogłabym pisać milsze rzeczy o Gregorio. A tak jestem zmuszona dać im 2,5 gwiazdki bo wystrój był fajny, kelner miły, a dania jadalne, choć wiele rzeczy można było w nich zrobić lepiej.
W tym tygodniu spodziewajcie się najbardziej sentymentalnego wpisu w życiu tego bloga!
Codziennie spodziewajcie się czegoś nowego, bo blog nabiera nowej energii!