Ten wpis zacznę od tego, że bardzo się wstydzę. Wstydzę się tego, że olałam i Was i talerzyk. Miałam chwile w których chciałam usunąć tego bloga, ale coś mi nie pozwalało dlatego bardzo, ale to bardzo nieśmiało chciałabym jednak wrócić i tym postem znów zapukać do Waszych drzwi.
Cóż, mam nadzieję, że mi się to uda!
Dziś recenzja miejsca, które znaleźliśmy przez totalny przypadek. Spacerując brzegiem Brdy, zmierzaliśmy na sałatkę do Karramby, aż tu nagle natknęliśmy się na zupełnie nie znany nam obiekt.
Wyglądał tak interesująco i zachęcająco, że od razu porzuciliśmy myśl o sałatce i weszliśmy do środka.
Okazało się, że los zaprowadził nas do Pierogarni Stary Młyn, która jak później doczytałam jest "sieciówką" i akurat trafiliśmy do jednej z filii.
Cóż miejsce bardzo fajnie urządzone. Drewniane wnętrze, które oświetlały lampy z worków jutowych. Świetna szklana ściana prze którą można było patrzeć na rzekę... No atmosfera cudo.
Niestety już na dzień dobry trochę się rozczarowaliśmy bo dość długo czekaliśmy, aż któryś z kelnerów poda nam kartę. No ale w końcu się doczekaliśmy.
Pierogarnia, jak sama nazwa wskazuje ma w swojej ofercie pierogi :) i to pierogi wszelakie! Tradycyjne z wody, zapiekane, faszerowane różnymi różnościami, szczerze mieliśmy problem żeby coś wybrać.
Ale po dogłębnej analizie karty zdecydowaliśmy się na gotowane pierogi z mięsem i pierogi z pieca z ziemniakami i boczkiem.
Na same dania nie czekaliśmy zbyt długo,widok na rzekę jakoś nas uspokajał i nie zwracaliśmy uwagi na czas oczekiwania. Dodatkowo dostaliśmy jako czekadełko chleb ze smalcem więc byłam w siódmym niebie!
Ale przejdźmy do konkretów!
Zacznę od pierogów z pieca. Były... Zjadliwe farsz mógłby być trochę bardziej doprawiony, bo sam pieróg w takiej pieczonej formie jest okej, ale nie posypywała bym go na rożkach curry (chyba to było curry i nadal nie wiem po co to zrobili). Sos chrzanowy do pierogów wymiatał, choć nadal żałuję, że nie było grzybowego. Ogólnie dała bym za moje piecuchy 3+
Pierogi M. były smaczne, ciasto ok, mogło by być troszkę cieńsze. Farsz okazał się bardzo dobry i fajnie komponowały się z sosem tzatzyki. Po minie wnioskowałam, że smakowało i że dałby 4 z małym minusem.
Podsumowując. To najedliśmy się, nie zapłaciliśmy góry złota, ale szczerze to tyłka nam nie urwało. Fajne miejsce na rodzinną biesiadę, ale kulinarnych wyjadaczy raczej nie powali.
Damy mocne 3 gwiazdki. Może jeszcze wrócimy i może będzie trochę lepiej!
Ja osobiście pozostaje nadal wierna pierogarni Pod Aniołami.