Przyszła moja ukochana jesień! Oznacza to w moim życiu dwie rzeczy. Po pierwsze mam urodziny, a po drugie obywa się Festyn Archeologiczny.
Obie rzeczy już były, na urodzinach nie będę się skupiać bo po co roztrząsać to, że robię się stara i zaczynam mieć zmarszczki... Skupimy się dziś na festynie!
Festyn Archeologiczny w Biskupinie odbywa się już od 22 lat i nie ukrywam jest jednym moich ulubionych wydarzeń w ciągu roku.
Mam do niego ogromny sentyment. Nie dlatego, że jak byłam mała to chciałam zostać archeologiem, a dlatego, że przez kilka lat przyszło mi tam sprzedawać pyszne pączki, chleb ze smalcem i hasać w cudownych słowiańskich strojach.
Szczerze Wam powiem, że nigdy nie skupiałam się na kulinarnym obliczu tej imprezy. Nigdy nie zastanawiałam się co tam dają do jedzenia i nigdy nie wpadłabym na to, żeby o tym pisać na blogu, aż do dziś!
Na pierwszy ogień (dosłownie i w przenośni) idzie podpłomyk. Taka urocza przekąska. Żeby go zrobić wystarczy woda, mąka pszenna i żytnia i odrobina soli. Takie ciasto wypiekane jest w glinianym piecu bezpośrednio na blaszce, bez żadnych tłuszczy. Można je jeść solą lub z konfiturą (te wersję lubię najbardziej). Podejrzewam, że bez problemu możecie zrobić sobie takie cudo w domu.
|
Podpłomyk |
Drugą rzeczą o której warto wspomnieć jest chleb ze smalcem! Możecie tam spotkać kilka stoisk, które Wam to zaoferują, ale prawdziwy taki chleb jest tylko na stoisku mojej byłej podstawówki! Panie od miliona lat świetlnych robią go według tej samej receptury i od zawsze ma ten sam niepowtarzalny smak.
Pyszny smalczyk, skwarki z przyprawami i chleb z regionalnej piekarni to Wasze "must eat" na festynie!
|
I oczywiście smalec można zabrać ze sobą! |
Kluski pomorskie, je odkryłam dopiero w tym roku. Kluski, zasmażana kapusta z cebulą... No nie może być lepiej, ale... kiedy skusiłam się na nie płacąc całe 12 złotych zobaczyłam coś strasznego! Pani podczas zasmażania moich kluseczek, wrzuciła tam ogromną łyżkę "warzywka" lub jak wolicie "vegety" ( bo to taka staropolska przyprawa) Trochę mnie to zabiło. Nie, nie trochę, a w ch.. bardzo. Bo tak się nie godzi! Nie godzi się tak niszczyć żadnych klusek, kapusty i innych takich. No nie godzi się i już!
Więc z pękniętym sercem zjadłam je, były znośne choć dla mnie smakowały tylko żółtym, magicznym proszkiem.
|
Najgorzej to nie wyglądało. Nawet liść laurowy był. |
A na koniec, jak już pojecie to wypada się czegoś napić. Oczywiście możecie się napić Warki z kija, kawy w wszelakiej postaci albo poczciwej coli, ale nic nie przebije piwa warzonego na miejscu.
Starzy, siwi Panowie skubią sobie chmiel, a później na ognisku w garnuszku warzą genialne piwo. Oczywiście musiałam spróbować!
Piwo było ciemne jak noc, miało cudowną karmelową nutę i było idealnie zimne. Spełniało każdyą moją piwową wytyczną,
I co najważniejsze było za "co łaska". Po prostu radość w czystej postaci.
|
I to jest piwo! |
Oczywiście oprócz piwa i jedzenia na Festynie jest mnóstwo atrakcji. Co roku odbywa się po innym hasłem, tegorocznym był Archeo Fashion Week. Więc pooglądałam sobie modę z poprzednich epok i szczerze niektóre sukienki sama bym chętnie ubrała bo wyglądały świetnie ( ZARA może się schować).
Dla mnie w tym roku i tak największą atrakcją był pan ze zdjęcia poniżej. Na złość obrońcą zwierząt i wegetarianom zastanawiałam się ile stejków można by było z niego zrobić!
Wiem, że posta miał być w poniedziałek, ale miałam urodziny więc poniósł mnie melanż!
Miłego dnia!
Mówcie o nas znajomym bo przecież jesteśmy fajni!