Dostałam czystą kartkę, ołówek, długą noc i wolną rękę. „Skrobnij coś o jedzeniu” rzucone na zachętę i tysiące pytań w mej głowie, o tym jak pasję do jedzenia przelać na papier, by jej odbiór był kompletny. Od czego zacząć; uzależnienia od słodyczy czy miłości do sztuki mięsa? O drugiej w nocy weny brak. Drepczę leniwie do lodówki, ciepłe tosty z zimnym masłem i domową konfiturą, grzybki w occie, niewielka porcja kremu z kukurydzy. Wciągam wszystko łapczywie, pomysłów nie przybywa. Dlaczego jedzenie w nocy zawsze lepiej smakuje? Przez cały wieczór trzymasz ślinkę w ryzach, lecz gdy przychodzi czas liczenia baranów nie dajesz już rady, pękasz, rzucasz się na lodówkę i chłoniesz. Daleka droga do opanowania; napoczynasz obiad odłożony na jutro, smażysz sajgonki, które parzą Twe podniebienie, sprawdzasz czy czekolada przypadkiem się nie zepsuła, w końcu „jedna kosteczka nie zaszkodzi” i to nic, że w konsekwencji wciągasz ich dużo więcej, na dodatek popijając zimnym piwem, bo przecież „browar najlepszy na sen”. Mijają dni, miesiące, przychodzi wiosna, odsłaniasz ciało i... niespodzianka. Jedzenie nie zniknęło, zostało przy Tobie na dłużej. Ze wstydem spuszczasz głowę i pełen smutku przyznajesz, że Twoja silna wola jest jednak całkiem słaba. Nie panikuj - amerykańscy naukowcy jak zwykle okazali się niezawodni i wnet odkryli, że nocne podjadanie to nic innego jak choroba. Jesteś więc może ciut grubszy lecz jednak chory, a to znacząco zmienia tenże stan rzeczy. NES czyli zespół nocnego podjadania i SRED czyli zaburzenie odżywiania związane ze snem – oto winowajcy. Wytłumaczenie odnalezione, nie przejmujesz się więc już wcale, „co mnie nie zabije to mnie wzmocni” i tak dalej. Hulaj dusza i nocne swawole, w końcu nie na darmo zdobyłeś kartę stałego klienta w pobliskiej „kebabowni” i rabat na pizzę po dwudziestej trzeciej. Kręci się tak w kółko, nieustannie, aż któregoś dnia przychodzi czas postanowień. Okazja jest nieważna; może to być Nowy Rok, zbliżające się lato, cokolwiek. Zaczynasz dbać o siebie; więcej się ruszasz, pamiętasz o śniadaniu, regularnych posiłkach, porzucasz kawę pitą wiadrami, jesz sytą kolację i problem, jakby częściowo się ulatnia, a tajemnicza choroba znika. Ty nie kładziesz się już z pełnym żołądkiem, dzięki czemu się wysypiasz, Twój humor jest jakby lepszy, hormony wracają do normy, wszystko to kolorowe niczym tęcza na Placu Zbawiciela. Czytasz sobie te wypociny, nocą zapisane i zastanawiasz czy to aby na pewno prawda, czy to takie proste i czy zadziała, jeśli pokusisz się spróbować, ale próżno tu szukać odpowiedzi. Minęła bowiem kolejna godzina, a ja wciągnęłam sporą paczkę chrupek, dwa batony i niedokończoną o czasie kolację. Dobija też trzecia w nocy, więc z pewnością już się nie wyśpię. Nie przelałam swojej pasji na papier, pochłonęłam ją w całości. Wszak cóż począć, gdy jedzenie nami włada, a to wciągane w nocy, z okruszkami rozsypanymi po kołdrze, naprawdę najlepiej smakuje?
FreshMag: