Biedna ta aronia … Traktowana po macoszemu, bo i co z tym zrobić? Barwi toto wszystko na co tylko spadnie, nie gorzej niż jagody. Niestety zjeść na surowo raczej się tego nie da. Mało smaku, lekka goryczka … Zamrażaliśmy ją więc a potem przesuwaliśmy z jednego kąta zamrażalki w drugi. Jak na złość w tym roku nasze dwa krzaki były aż pochylone od nadmiaru czarnych jagód. Mrucząc pod nosem (dlaczego moja borówka amerykańska tak nie obrodziła …) zabrałem się za jej obrywanie. Podczas przerwy na drinka – białe porto z tonikiem – olśniło mnie! Porto i aronia to jest to
Ok. 1 kg aronii, pół kg cukru żelującego (zależne od rodzaju cukru), pół szklanki porto (najlepsze będzie porto ruby), dwie gwiazdki anyżu, 3 goździki
Aronie zalać ok. litrem wody, wrzucić anyż i goździki. Zagotować i pozostawić na zmniejszonym ogniu przez ok. 15 -20 min.
5 min przed końcem gotowania wlać porto. Odcedzić i zgodnie z opisem na opakowaniu cukru żelującego – wymieszać z nim sok. Nie piszę tutaj o proporcjach i gotowaniu płynu lub nie, bo jest to zależne od rodzaju cukru.
Gotową galaretkę można wlać do wyparzonych słoiczków i szybko je zakręcić.
Ja oprócz takiego sposobu, wypróbowałem jeszcze inny. Odcedzone owoce aronii (sok tym razem posłużył do zrobienia nalewki) roztarłem na miazgę w thermomixie, ponownie zalałem wodą, zagotowałem i przecedziłem. Otrzymany płyn był nadal bardzo intensywny w smaku. Dalej postępowałem z nim jak powyżej. Oczywiście zamiast anyżu, można dodać również inne dodatki, np. laskę wanilii lub cynamonu, skórkę z cytryny czy pomarańczy. Można również część wody zastąpić sokiem – np. z jabłek, czy pomarańczy.
Oprócz tradycyjnego zastosowania – smarowania nią kanapek, czy tostów, galaretka ta dzięki specyficznemu – nieco kwaskowatemu smakowi, doskonale sprawdza się jako dodatek do kruchych ciasteczek, czy np. do posmarowania warstw ciasta biszkoptowego lub andruta (w Torcie Pischingera).