Nadszedł ten moment w moim życiu, kiedy z czystym sumieniem mogę powiedzieć "jestem szczęśliwa". Zaczęłam realizować sama siebie, wszystkie plany, zamiary, które tak naprawdę kiedyś były tylko zapiskiem, nierealnym do wykonania. A jednak jeśli się chcę i ma chociaż troszkę motywacji do dania od siebie ciut więcej niż tylko rozmyślanie i planowanie, możemy wiele osiągnąć.
Uważam w tym przypadku nieskromnie, że jestem dobrym przykładem na to, że wszystko w naszym życiu zależy tylko od nas samych. Nikt za nas nie podejmie decyzji, nikt za nas nie zrobi pierwszego kroku do pracowania nad sobą, nikt za nas nie zrobi niczego co ma pozytywnie wpłynąć odbieranie i doświadczanie wszystkiego co oferuje nam życie. Sami za siebie odpowiadamy a co za tym idzie sami decydujemy jak wykorzystamy tę "ofertę" od życia.
Takie przemyślenia i wnioski nasuwają się często kiedy najpierw dotykamy dna ale odbijamy się od niego ze zdwojoną siłą. Takie osoby zdają sobie sprawę z tego jaką moc ma człowiek.
Myślę tak chociażby dlatego, że sama byłam na tym przysłowiowym "dnie" wpadając w pułapkę anoreksji. Fakt, że udało mi się wyjść z tej choroby jest dowodem na to, że nawet tak silne przeciwności losu są do pokonania. Jednak jak wcześniej wspomniałam trzeba dać od siebie na początku troszkę chęci, żeby za nimi popłynęła lawina motywacji, radości i spełniania marzeń, które wcześniej wydawały się niemożliwe.
Odbicie od dna zależało tylko ode mnie. W tym pierwszym ruchu nikt mi nie pomógł i może to własnie dzięki temu wiem, że zyskałam ogromną siłę do realizacji siebie.
Zaczęłam podróżować, odwiedzać miejsca, które wcześniej były tylko ładnym zdjęciem w albumach czy atlasach. Poznałam mężczyznę mojego życia, który towarzyszy mi nie tylko w podróżach, ale w spełnianiu tych wszystkich marzeń. Mam nadzieję, że będzie tym kompanem przez długi, albo jeszcze dłuższy czas bo tyle miłości i zainteresowania od drugiej osoby nigdy wcześniej nie doświadczyłam.
Powtórzę jeszcze raz, bo chcę to podkreślać na każdym kroku:
JESTEM SZCZĘŚLIWA
:)