Nie będę Was przekonywać, że kuchnia azjatycka jest jedną z moich ulubionych. Gościłam w większości miejsc w Krakowie i trzeba przyznać, że poziom trzymamy wysoko. I chociaż na temat sushi można rozpętać debatę, która będzie ciągła się w nieskończoność, to dla mnie jednym z wytycznych stwierdzających czy dane miejsce jest dobre czy nie, jest przekonanie do niego osoby, która na dźwięk słowa "sushi" mówi zdecydowane "NIE".
Tak było i tym razem ale idąc do Aika wiedziałam, że ta recenzja skończy się happy endem. Dlaczego? Bo jeżeli ktoś jest autentyczny, wkłada całe swoje serce w to co robi, dba o podawane produkty i stara się jak Katsuhiro Kudo - Szef Kuchni Aika, podać na talerzu odrobinę swojej kultury, to nie może być inaczej.
Lokal mieści się w piwnicach na Zwierzynieckiej 30, jest niewielki ale jasny i schludny. Nie spodziewajcie się pompatycznego wystroju, szumiących wodospadów i ogrodów ZEN. To miejsce już od samego progu tworzy domową atmosferę, jest nieformalne, przemyca ducha właścicieli, którzy chcą Wam pokazać kawałek siebie i swojego świata. Taki jaki znają oni a nie o jakim czytacie w dizajnerkich czasopismach.
Swoją wędrówkę po kuchni Aika zaczęłam od zupy Miso (8 zł). Dla mnie jest to podstawa każdego miejsca, które szczyci się kuchnią azjatycką. Zabawne jest to, że w każdym z miejsc ta zupa smakuje inaczej. Tu była niezwykle delikatna. Od razu przypadła do gustu mojemu towarzyszowi, którego niemalże wołami zaciągnęłam do Aika. Z rozbawieniem obserwowałam jego minę kiedy wziął pierwszy kęs i okazało się, że "o kurcze jest pysznie". A ja nadal uważam, że to najlepsza zupa na kaca zaraz po rosole. Po delikatnym wstępie i oswojeniu się z pierwszym daniem - ja wiedziałam, że nie ma się już czego bać - Bartek czekał podekscytowany na kolejną kulinarną przygodę. Nie oszczędzałam go. Na stole pojawiło się sashimi z tuńczyka (42 zł), krewetki w tempurze (28 zł), kurczak w sosie teriyaki z dodatkiem ryżu (26 zł), zestaw sushi - przy którym zdałam się tradycyjnie na Szefa Kuchni oraz szaszłyk z kurczaka w sosie teriyaki (16 zł).
Ku mojemu zaskoczeniu największy klasyk tej kuchni czyli sashimi zniknęło w 2 minuty z talerza Bartka. "Bo nie pachniało rybą" - skwitował. Fakt. Tuńczyk był świeży, delikatny, idealnie przyprawiony. Dużo osób omija tą pozycję szerokim łukiem ale naprawdę warto jej zasmakować. Zmienicie zdanie o surowej rybie. Tak samo nasza przygoda z sushi zakończyła się sukcesem. Bo dziś sushi to nie tylko nigiri ale przede wszystkim mieszanka smaków. Można je zjeść na słodko czy na ostro. W tempurze lub bez (swoją drogą warto spróbować krewetki w tempurze w sushi jest ona zupełnie inna niż ją znacie na co dzień). Wystarczy rozwinąć fantazję i rzucić wyzwanie sushi masterowi. Zdziwicie się, jakie cuda może on wyczarować.
foto. Aika
Naszym ostatnim przystankiem i jak się okazało - flagowym daniem tego miejsca okazał się kurczak. Delikatny, soczysty w sosie teriyaki robionym przez Katsuhiro. Coś pysznego! Mięso rozpływało się w ustach a słodki sos tylko pogłębiał jego smak. Dawno nie jadłam tak dobrego sosu teriyaki. W każdym elemencie na talerzu czuć dom, czuć autentyczność, czuć tą radość z dzielenia się swoją kulturą. A jest w niej co wybierać!
Bo musicie wiedzieć, że podróż przez Azję to nie tylko surowa ryba. To największy błąd rodzący się w umysłach ludzi, którzy mówią stanowcze "NIE" jeśli o azjatycką restauracje chodzi. Mogę zabrać każdego z Was do Aika i założę się, że znajdziecie tam, coś, co polubicie. Łącznie z sushi.