Morze Martwe - najbardziej zasolone jezioro na świecie. To moje pierwsze skojarzenie i z pewnością nie tylko moje. Jednak od jakiegoś czasu nasuwają mi się na myśl również kosmetyki, w których wykorzystywane są właściwości tego solnego jeziora.
Z dużą przyjemnością rozpoczęłam współpracę z firmą
White Flower's. Firma oferuje wyjątkowe kosmetyki, które w swoim składzie zawierają minerały z Morza Martwego. Do twarzy, ciała, włosów- wszystko ma albo błotko, albo sól bądź też wodę z tego morza. Możemy poznać dobroczynne działanie minerałów myjąc swoje ciało, nakładając maseczkę na twarz czy też robiąc okłady błotne na całe ciało. Ja swoją przygodę z tymi darami natury rozpoczęłam od peelingu solno- błotnego.
Peeling usunąć ma martwy naskórek, poprawiając krążenie i stymulując skórną przemianę materii. Wspomagać ma kurację antycellulitową. Zawarte w nim oleje (kokosowy, arganowy i z pestek winogron) opóźnić mają powstawanie zmarszczek i spowolnić starzenie skóry. Skóra stać się ma jedwabiście gładka, odżywiona i pozbawiona wszelkich niedoskonałości. Dodatkowo olejki eteryczne pomarańczy i goździków zagwarantować mają przyjemne chwile podczas aplikacji peelingu.
Czy tak było? Jak te naturalne dobra spisały się na mojej skórze? Czy zabieg był odprężający? I czy peeling okazał się skuteczny?
Peeling znajduje się w plastikowym, zakręcanym słoiczku o pojemności 300 gramów. Zabezpieczony jest dodatkowo folią, którą usuwamy przed pierwszym użyciem. Po jej pozbyciu się ukazuje się nam... niezbyt ciekawy widok. Gęste, ciemne błoto z dużą ilością ziarenek soli z wyraźnie wytrąconym na górze olejem. Zbyt piękny obraz to nie jest, jednak działanie na szczęście rekompensuje to nie do końca pozytywne pierwsze wrażenie :-) Bo działa on na prawdę mocno i konkretnie! Grube ziarenka soli rewelacyjnie masują ciało, skóra staje się wyraźnie rozgrzana i aż czuć krążącą szybciej krew. Zawarte oleje dodają lekkiego "poślizgu" podczas aplikacji, a po zmyciu wpływają na to, że skóra staje się idealnie miękka i gładka. Nie ma potrzeby nakładania balsamu nawilżającego, bo peeling solno-błotny radzi sobie świetnie z potrzebą nawilżenia skóry. Zapach kosmetyku jest dosyć specyficzny. Na pierwszy plan wysuwają się morsko- błotne aromaty, a dopiero nieco później dochodzą delikatne nutki pomarańczy i goździków. Powiem szczerze, że podczas pierwszego użytkowania peelingu wyczuwałam przede wszystkim ten charakterystyczny morski zapach (żeby nie powiedzieć, że jedynie ten zapach czułam...:-) ). Jednak podczas kolejnych aplikacji zapach błotny coraz mniej był dla mnie wyczuwalny, a coraz bardziej dochodziły do mnie goździki i pomarańcze :-)
Naturalny peeling solno- błotny rewelacyjnie się u mnie spisał. Konkretnie masował ciało, choć muszę przyznać, że to jego zdecydowanie w działaniu i mocny charakterek trochę mnie przestraszyło, jeżeli chodzi o aplikację na skórę dekoltu- tamtą część ciała po prostu omijałam :-) Chociaż.... może zupełnie niepotrzebnie się obawiałam? :-)
PODSUMOWUJĄC:
- błotno- solna, gęsta konsystencja
- specyficzny, oryginalny zapach
- dodatek oleju arganowego, kokosowego i z pestek winogron
- mocne i konkretne masowanie ciała
- wyraźne zmiękczenie i nawilżenie skóry
- nie ma potrzeby używania balsamów nawilżających
Znacie ten peeling?
Jakie peelingi do ciała stosujecie?