nie piszę.
czy nie gotuję? nie, ostatnio nie.
czy to znaczy, że nie jemy? w zasadzie tak.
czy chcę o tym pisać? nie.
leżę. prawie transparentna. ze wzrokiem utkwionym w jakiś odległy nieokreślony punkt.
głowę przepełnia mi mgła, ciężka jak smog.
mój umysł zatrzasnął się w małym czarnym pudełku ponurych myśli.
nie, to nie depresja. to agresywne wizje najgorszego z ostatnich koszmarów.
teraz siedzą mi na barkach i klatce piersiowej utrudniając oddychanie.
łzy po prostu płyną.
nie mogę wstać.
nie mogę jeść.
więc jak tu gotować?
czuję się zagubiona, jak moja mała Bunia na tym zdjęciu.