Zacznijmy od początku. Co to jest to całe, tajemnicze ''tight gap''?
Czemu marzeniem dzisiejszych kobiet (nie tylko nastolatek!) jest posiadanie perfekcyjnej (?), choć tak trudno osiągalnej ''przerwy między udami''?
Ściślej - takiego stanu sylwetki, kiedy stojąc prosto, stopa przy stopie, wewnętrzna część ud nie styka się ze sobą, tworząc wolną przestrzeń między nimi, co ma nadawać całej figurze smukły, by nie powiedzieć, wychudzony wygląd.
Przeglądam zdjęcia popularnych kont dziewczyn na Instagramie. Te z cyklu fit lifestyle typu 'jem tylko nasiona chia, hummus i bezglutenowy ryż z kurczakiem', szafiarki i blogerki z perfekcyjnię zrobionymi brwiami, motywatorki, które schudły x-kg, laski, które wyciskają na klatę więcej, niż niejeden paker w fitness academy i dumnie prezentują swój sześciopak. Do tego jeszcze tumblr girls, które są sławne, z tego, że są sławne, noszą superstary, nadęte usta i czapki wpierniczolki. Wszystkie oczywiście łączy jedno - mają tight gap. No, a przynajmniej potrafią tak ustawić się do selfie w lustrze, że wygląda to tak, jakby posiadały idealną przerwę między udami. Nie ma się co czarować - Instagram kłamie, internet kłamie, a to, co cieszy się największą popularność nie zawsze jest odzwierciedleniem rzeczywistości.
I tak - posiadanie wyśnionego ''tight gap'' nie zawsze jest prawdą.
I nie w każdym przypadku jest możliwe do osiągnięcia.
jak ustawić się do selfie, by wyglądało, że mam tight gap, nawet, jeśli jej nie mam? ;)
modelka Iskra Lawrece, udowadnia, że za pomocą odpowiednich trików, w prosty sposób można 'wyczarować' przerwę między udami
Po pierwsze - oczywiście, posiadanie przerwy między udami może być rzeczą nabytą. Odpowiadają za to specjalne ćwiczenia (tak, internet roi się od filmików obiecujących wymarzone 'tight gap') w których prześcigają się youtuberki. I muszę być tu uczciwa, że i ja padłam ich ''ofiarą'' w pewnym momencie swojego życia. Kiedy wychodzisz z recovery ze stanu śmiertelnie niskiej wagi, a Twoje ciało coraz bardziej przypomina piękną, młodą kobietę (o zgrozo!) niż androgeniczną nastolatkę bez biustu - zaczynasz rozpaczliwie chwytać się metod zastępczych, które choć w ułamku zatrzymają w Tobie smukłość chłopca z gimnazjum.
No i potem bang, bo okazuje się, że godziny poświęcone na ćwiczenia są nic nie warte, a upragnionej, ''między-udowej'' przerwy jak nie było, tak nie ma. Co więcej - uda jakby stykają się ze sobą jeszcze bardziej, bo oczywiście trenując, wzmacnialiśmy ich mięśnie, a co za tym idzie - spowodowaliśmy rozrost tkanki mięśniowej. I gdzie tu, kurcze, sprawiedliwość, pytacie.
na zdjęciu ja: lipiec 2012, zaawansowana anoreksja, waga ok 40 kg
na zdjęciu ja: marzec 2016, po recovery osiągnęłam 'zdrową' wagę 55 kg i kobiecą sylwetkę ze stykającymi się z sobą udami, tu i tak stoję w lekkim rozkroku, by temu zapobiec ;)
te ćwiczenia wykonywałam jakiś miesiąc temu, przez dwa tygodnie - efekt? Jeszcze bardziej rozbudowane uda!
Drugą metodą, zupełnie nie polecaną, a praktykowana przez większą część środowiska instagramowo-tumblrowego są oczywiście diety cud, czyli tzw. głodówki. Innymi słowy, w moim jak i w wymienionych powyżej dziewczyn przypadku, oznacza to nic innego jak wpędzenie się w zaburzenia odżywiania, konkretyzując: anoreksję i bulimię.
Długie, patykowate nogi, które przypominają łydki bez ud na całej swej długości, to właśnie 'magiczny' efekt zjadania 500 kcal/dzień lub, co gorsza, niezjadania ich wcale.
Co prawda, upragnione 'tight gap' jest i to bez fizycznego wysiłku, ale za to kosztem poczucia: beznadziei, depresji, wiecznie burczącego żołądka, obsesji na punkcie jedzenia i tego.. że w lustrze wciąż widzimy grubaska! W dodatku, oczywiście, z nadal stykającymi się ze sobą, 'tłustymi'' udami. Masakra. Nie tędy droga. You do it wrong.
na zdjęciu powyżej nie ja!
na zdjęciu ja: październik 2013
na zdjęciu ja: październik 2013
Po trzecie, a przy tym najbardziej gwarantujące posiadanie przerwy między udami bez wyrzeczeń i katorżniczych ćwiczeń jest...- i tu uwaga! - nasza naturalna budowa ciała!
Nie ma się co zwodzić, z tym trzeba się urodzić!
Przerwę między udami zapewnia sylwetka o szerokich biodrach - taki rozstaw sprawia, że nogi w naturalny sposób są takie, jakbyście właśnie zsiadły z konia, całkiem obrazowo, nie ubliżając nikomu, oczywiście.
Wszystko za sprawą rozłożenie kości miedniczych, które w okresie naszego młodzieńczego wzrostu, już na starcie decydują, czy będziemy miały możliwość ''pochwalić'' się szparką, czy też nie. Tą między udami, oczywiście.
Możecie ważyć nawet 70 kg, a Wasze BMI wcale nie musi być idealne - jeśli jesteście posiadaczkami sylwetki, w których biodra są proporcjonalne szersze od talii - tadam! - ''tight gap'' będziecie mięć ot tak, nawet, jeśli zjecie o jednego burgera za dużo.
Osobiście, znam osoby w swoim otoczeniu, które, nie mają nawet pojęcia o tym głupim trendzie, jedzą co chcą, a ich uda i tak się ze sobą nie stykają. Cóż, życie.
Czwartą rzeczą i chyba najważniejszą, jest...zaakceptowanie siebie!
Przyznam, mi również zajęło to sporo czasu i jeszcze do niedawna wzdychałam do photoshopowych piękności z Instagrama, wyginając się do lustrzanych selfie tak, by ''odpowiednio chudo'' uwiecznić swoje uda, które w rzeczywistości od zawsze przylegały do siebie centymetr przy centymetrze, z powodu wąskich bioder i tym samym bardziej rozbudowowanej, ekhmm, dolnej części ciała (wciąż zastanawiam się, nad zajęciami z twerkowania ;)).
W moim przypadku, posiadanie ''tight gap'' było możliwe jedynie dzięki głodówkom, co jednak nie zapewniało mi poczucia szczęścia, a już na pewno, nie zapewniało zdrowia.ja na wakacjach w zeszłym roku: waga ok 53 kg
ja na wakacjach w tym roku: waga 57 kg
Parę dni temu, jakby na potwierdzenie i umocnienie tego, że jesteśmy piękne takie, jakie jesteśmy, wpadłam na bardzo ciekawy, krótki artykuł zamieszczony przez Teen Vogue (klik), mający na celu wypromowanie nowego, internetowego trendu - i to był strzał w dziesiątkę! Aby położyć kres dążeniu do rozsławionej przez media, wychudzonej sylwetki, internauci wymyślili nowy!
''Mermaid thig'', bo o nim mowa, to nic innego jak ''syrenie uda'', czyli kobiece uda, które...całkowicie się ze sobą stykają! ;)
Co więcej - w ten sposób przypominają syreni ogon, nadając właścicielce magiczny status syrenki - która z nas w dzieciństwie nie marzyła (ja w sumie dalej to robię ;)) o tym, by nią być ?
W taki sposób, o wiele łatwiej zaakceptować swoją sylwetkę, mając na uwadze, swoją bajkową wyjątkowość, czyż nie? :)
Jak widać, moda to sprawa przemijająca, a w obecnych czasach jej wyznacznikami jesteśmy my sami.
Chcąc nie chcąc, człowiek jest istotą stadną i identyfikuje się ze społeczeństwem poprzez - bardziej lub mniej świadome - naśladownictwo.Zadbajmy więc o to, by trendy, które promujemy w mediach społecznościowych, były nie tylko przyjemne dla oka, ale też dla ciała i...umysłu! ;)Tym samym, podchodźmy do ''internetowej rzeczywistości'' na pół serio, z dystansem traktując wszystko to, czym karmią nas - swoją drogą potężne w oddziaływaniu - instagramy i tumblry.Przede wszystkim jednak, nauczmy się lubić siebie. Kochajmy siebie za to, kim jesteśmy, a nie jakie majtki celvina kleina założymy dziś do zdjęcia.Potencjalne wady zamieniajmy w zalety, doceniając to, że każdy z nas jest absolutnie wyjątkowy.W końcu życie, może być jak z bajki! :)