Znacie to irytujące uczucie, gdy biegacie i co chwila jedna ze słuchawek robi fikołka i wypada z Waszego ucha, a Wy zamiast skupić się na jednostajnym rytmie, co rusz ją poprawcie? Może nie znacie, bo jesteście mądrzejsi ode mnie i już dawno kupiliście porządne słuchawki, które dobrze się czują w Waszych uszach. Ja przez długi okres czasu odkładałam zakup takiego sprzętu, który będzie mnie satysfakcjonował - po prostu nie byłam przekonana jaki typ słuchawek będzie dla mnie odpowiedni. Czy takie zakładane od góry, czy trzymające się na łuku z tyłu głowy, czy może jednak te wkładane, ale tak skonstruowane, że z ucha wypadać nie będą? A może w ogóle zainwestować w słuchawki bezprzewodowe z wbudowanym mp3? Z takich miałam okazję skorzystać podczas obu półmaratonów i bieg w nich był czystą przyjemnością.
Jakie słuchawki mamy do wyboru?
1. Te, które zwykle dają nam w komplecie z mp3 lub telefonem, czyli wkładane do ucha. Zupełnie nie nadające się do treningów, ponieważ wypadają z uszu z częstotliwością 10 razy na minutę. Czysta przyjemność.
2. Zakładane od góry (na łuku). Słyszałam o świetnych słuchawkach firmy Koss, z bardzo dobrą jakością dźwięku. Wiem, że niektórzy biegacze decydują się właśnie na te słuchawki. Mnie jednak irytuje fakt, że w okresie zimowym, zakładając czapkę, na wysokości uszu mam dwa wielkie wybrzuszenia. Do tego nie przemawia do mnie fakt nakładek z gąbek - jest to dla mnie wyjątkowo denerwujący materiał.
3. Słuchawki wkładane, ale zabezpieczone specjalnym łukiem od środka. Miałam okazję spróbować takich słuchawek, jednak w wersji bezprzewodowej - działają poprzez Bluetootha w połączeniu z telefonem. Rzeczywiście - trzymają się ucha świetnie, do tego nie mają kabelka. Jestem jednak w posiadaniu Nokii Lumi i bieganie z tą cegiełką jest dla mnie równie irytujące, co bieganie z wyskakującymi słuchawkami, dlatego niestety tego typu słuchawki odpadły w przedbiegach.
4. Słuchawki wkładane, ale zabezpieczone specjalnym łukiem od zewnątrz. Łuk przytrzymujący słuchawki od tyłu nigdy nie sprawdził się w moim wypadku. Może to kwestia kształtu moich uszu, ale tego typu sprzęt jest dla mnie po prostu bezużyteczny w trakcie biegania.
5. Słuchawki bezprzewodowe z wbudowaną mp3. Miałam przyjemność skorzystać ze sprzętu Sony - brak latającego kabelka, wbudowana mp3, solidne wykonanie, długi czas działania baterii, wodoodporność do tego stopnia, że w słuchawkach można pływać. A do tego dość wysoka cena, oscylująca między 350 a 400 zł. Nie zdecydowałam się na ich zakup tylko z jednego powodu - nie biegam już na długich dystansach, a do tego robię to rzadko. Treningi biegowe ograniczam do pięciu kilometrów i wiem, że nie wykorzystałabym potencjału tych słuchawek, w szczególności biorąc pod uwagę ich cenę. Jednak osoby biegające dłuższe dystanse zachęcam do zainteresowania się ofertą tego sprzętu.
6. Słuchawki na łuku z tyłu głowy. Kiedyś zakupiłam parę w Lidlu - świetnie mi służyła, do czasu kiedy jedna ze stron przestała działać (mam jakieś wyjątkowe moce, które psują słuchawki w mig). Gdy dostałam do przetestowania słuchawki
firmy Puro, wiedziałam, że są to słuchawki dla mnie - przynajmniej na ten moment. Miałam możliwość wybrania słuchawek, które przetestuję i wycelowałam właśnie w te, co było strzałem w dziesiątkę. Pełna nazwa słuchawek brzmi
PURO Sport Hearphones in-ear i możecie się im przyjrzeć na
stronie producenta.
Leciutkie, wygodne, bez gąbek, dobrze trzymające się uszu i z możliwością dopasowania do kształtu ucha, bowiem część, którą wkładamy do ucha ma możliwość rotacji. Jest to też bardzo praktyczna opcja z tego względu, że chcąc na przykład z kimś porozmawiać, nie musimy ściągać słuchawek, a wystarczy przekręcić wypustki, aby wyjąć je z uszu. Świetny pomysł!
Na kabelku słuchawek znajduje się też przełącznik piosenek, podobno kompatybilny z wieloma sprzętami - w moim przypadku działa z Nokią Lumią, ale z mp3 Clip Sport niestety już nie. Przełącznik działa w następujący sposób: 1 kliknięcie - pauza/start, 2 kliknięcia- poprzednia piosenka, 3 kliknięcia - kolejna piosenka.
Ponadto, słuchawki są dostępne w kolorze różowym (a także limonkowym i czarnym) - takie właśnie posiadam. Kolor, od którego kiedyś trzymałam się z daleka, teraz bardzo często towarzyszy mi właśnie w trakcie treningów. Diametralna zmiana moich uczuć w stosunku do różu nastąpiła wraz z zakupem pierwszych Asics'ów - oczywiście różowych. Do dziś pamiętam, gdy w pierwszym odruchu zapytałam sprzedawcę czy jest dostępna inna wersja kolorystyczna - na szczęście nie była. Za butami poszła koszulka, spodenki, a do kompletu doszły słuchawki! Jeśli więc mówimy o trenowaniu - róż rządzi!
Do tej pory skorzystałam ze słuchawek kilkakrotnie, testując je przede wszystkim pod kątem poruszania się w trakcie treningu - nie musiałam ich ani razu poprawiać, a fakt, że są bardzo lekkie sprawia, że po chwili zapominam o ich istnieniu.
Dajcie znać jakiego sprzętu Wy używacie - i w jakim kolorze! ;) Posiadacie coś sprawdzonego, czy też nadal szukacie ideału?