Kilka dni temu dostałam nietypową prośbę - jednak tak miłą, że nie mogłam odmówić! Pan Paweł zapytał, czy chcę spróbować chleba, który piecze. Wyobrażacie sobie siebie w takiej sytuacji? też byście nie odmówili! Zwłaszcza że chleb - taki chleb - to nie byle jaki produkt. Nie jest produkowany na dużą skalę, i jak sobie wyobrażam, bez duszy i serca, a poczyniony z wielkim uczuciem i należytym oddaniem. Piekę sama sporo pieczywa, i za każdym razem mam takie samo uczucie, że to co robię to coś wyjątkowego. Może dlatego, że chleb to coś dla nas podstawowego, to słowo które brzmi dla mnie na równi ze słowami: dom i rodzina.
Samo uczucie, gdy rozpakowywałam niewielką paczuszkę, choć jeszcze schowaną pod warstwami papieru, a już pachnącą, było niesamowite - że ktoś ten chleb zrobił specjalnie dla mnie!
Chleb Łęgowski, bo tak został mi przedstawiony, to wspaniały chleb na bazie mąk żytniej razowej i pszennej, przygotowany na zakwasie żytnim, z mojego wyboru ze słonecznikiem. Pozostałe składniki to woda i sól, i tak właśnie powinno być. Bo prawdziwy chleb to prostota, tyle że wymagająca czasu i uwagi. Chleb pięknie pachnie, jest zwarty i rewelacyjnie się kroi, a skórka jest chrupiąca i pięknie rumiana. Odpowiednio wilgotny, ale jednocześnie nie kluchowaty. Przyjemnie kwaskawy, i jednocześnie delikatny w smaku. Pan Paweł pyta, czy poleciłabym go innym - tak, polecam z serca, taki chleb naprawdę powinno się mieć na co dzień.