Jutro już poniedziałek? Że już minął weekend? Jeeezu, zacznie się to słynne ''byle do piątku'' :D
Cały czas pada, ale mnie to cieszy, bo panująca susza w kraju trochę mnie niepokoiła.
Mam tylko cichą nadzieję, że jutro deszcz mnie oszczędzi. Mam a'la spotkanie z moją nową klasą i idziemy się lepiej poznać - trzymajcie kciuki!
-------------------------------------------------------------------------------------------
Na moim blogu już jakiś czas temu, pojawiła się recenzja
Studentskiej klasycznej (klik).Nie była to czekolada, która jakoś szczególnie mnie powaliła smakiem, ba, nawet długo zajęło mi jej całkowite zjedzenie. Nie lubię rodzynek, a tu jest ich od cholery więc...
Tą czekoladą kupiła moja mama, ale smak bardzo mnie zaintrygował. Śliwkowy grzaniec? To musi być dobre!
Zapraszam :)
Skład:
Wygląd: Opakowanie Studenstkiej bardzo mnie denerwuje i jest dla mnie bardzo niepraktyczne. Szybko się drze, rozwala i czekolada traci na świeżości po otwarciu. Mamy tu papierek z typową dla Studentskiej grafiką, a w środku sreberko, które otacza czekoladę.
Miałam do wyboru dużo czekolad tejże marki, ale w sumie nie chciałam brać żadnej. Skusił mnie (i moją mamę) tylko napis limitowana edycja ;)
Smak: Zapach czekolady jest obłędny. Przypomina mi ulubioną, zimową herbatę mojej mamy, o smaku grzańca właśnie. Czuć tu wyraźnie śliwkową nutę, cynamon i lekko orzechowy aromat.
Czekolada jest piekielnie słodka, mogę nawet stwierdzić, że na poziomie Milki. Przepełniona jest śliwkowymi ''żelkami'', które nie dość, że mają śliwkowy aromat, trącą też cynamonem i korzennymi przyprawami. Nie są tak twarde jak w przypadku klasycznego smaku i fajnie rozpuszczają się w buzi. Dochodzą tu też rodzynki, których nie ma, co jest wielkim plusem. Pozostają jeszcze orzeszki, zwykłe, ziemne, lekko podprażone i smaczne.
Muszę przyznać, że ta Studentska mnie pozytywnie zaskoczyła, ale zyskałaby więcej gdyby była mniej słodka :)
Podsumowując:
8/10
Cena - nie pamiętam
Czy kupię ponownie? - Być może