Jeśli zrobiłabym uliczną sondę i zapytała przypadkowe osoby z czym kojarzą im się suszone śliwki, jestem przekonana że większość powiedziałaby że z bigosem.
Najwięcej suszonych śliwek sprzedaje się właśnie w okresie Bożego Narodzenia z przeznaczeniem na bigos lub kompot z suszu. Śliwka suszona nie jest lubianym owocem i w zasadzie ciężko jednoznacznie określić dlaczego (w zasadzie to i świeżą śliwką też się przesadnie nie objadamy). Jemy suszone morele, daktyle czy figi, a nasza poczciwa polska śliweczka jak ta sierotka leży sobie na półce i czeka na Boże Narodzenie.
Czas odczarować śliwkę, ale zanim napiszę cóż takiego w tej śliwce drzemie, zdradzę Wam że najlepsza na świecie, absolutnie i niezaprzeczalnie, jest śliwka wędzona i ogromnie ubolewam że dostępna jest tylko w okresie Bożego Narodzenia i tylko na dobrych bazarkach. Na samą myśl już mam na nią ochotę ;).
Ale wracając do naszej śliweczki suszonej. Jest kaloryczna, wszystko się zgadza. W 100 gramach mamy ok. 270 kcal ale nikt nam przecież nie każe jeść tej śliwki miskami.
Jedna śliwka waży średnio 7 gramów co daje nam ok. 20 kcal. Czy na trzy śliwki dziennie czyli 60 kcal dacie się namówić? A jeśli nie dziennie to chociaż 2-3 razy w tygodniu?
Dlaczego warto?Punkt pierwszy - zaparcia i poprawa perystaltyki jelitSzczególną uwagę na śliwkę suszoną powinny zwrócić osoby mające kłopoty z zaparciami. O tym że działa przeczyszczająco wie chyba każdy. To stara babcina metoda, ale aby osiągnąć taki efekt trzeba tych śliwek zjeść naprawdę dużo.
Ja Wam polecam 2-3 śliwki dziennie. To ilość wystarczająca aby zawarte w śliwkach pektyny znacznie poprawiły perystaltykę jelit i pracę całego układu pokarmowego, ale za mała aby zadziałać przeczyszczająco.
Pektyny to rodzaj błonnika a jak już pisałam wielokrotnie błonnik to taka ekipa sprzątająca.
Nie wiem czy wiecie ale wyciąg ze śliwek znajdziemy w składzie wielu leków przeczyszczających.
Punk drugi - piękna i młoda na zawszeO tym że czas leci a my się utleniamy pisałam już przy wielu okazjach. Ech ..... nie jesteśmy jak wino, nie ma co się czarować. Toczymy nieustanną walkę o to, aby jak najdłużej cieszyć się zdrowiem i urodą dlatego wszelkie przeciwutleniacze są mile widziane.
Śliwka zawiera witaminę C, A, E (a to rzadkość w świecie owoców) i polifenole (katechiny i kwas chlorogenowy). Skład doskonały. Grzech nie skorzystać.
Punkt trzeci - spokój, tylko spokój może nas uratowaćCzłowiek spokojny żyje dłużej niż ten ciągle zestresowany. To udowodnione naukowo. Poza tym stres hamuje wydzielanie soków żołądkowych co przyczynia się do kłopotów trawiennych.
W śliwce mamy połączenie idealne. Magnez i witaminę B6 która jest niezbędna do tego aby magnez się przyswoił. No i w ogóle witaminy z grupy B a mamy ich w śliwce cały wachlarz, to prosta droga do wewnętrznej harmonii.
Punkt czwarty - układ sercowo naczyniowy Potas, żelazo i błonnik. Kluczowe składniki aby mieć czyste żyły, nie martwić się miażdżycą i podwyższonym poziomem cholesterolu.
Punkt piąty - zapobieganie nowotworom I w tym punkcie mam szczególnie na myśli zapobieganie nowotworom jelita grubego a to za sprawą pektyn i przeciwutleniaczy.
Śliwkowy koktajl oczyszczający:
* 3 suszone śliwki
* 2 łyżki ugotowanej (łyżka surowej) kaszy jaglanej lub komosy ryżowej
* 250 ml jogurtu naturalnego
* łyżka błonnika witalnego lub dowolnych otrębów
1. Śliwki zalewamy jogurtem, wstawiamy na noc do lodówki.
2. Rano dodajemy ugotowaną kaszę i błonnik. Blendujemy na gładką masę.
Koktajl jest prosty w przygotowaniu. Dodatek kaszy sprawia że świetnie nadaje się zarówno na śniadanie jak i popołudniową przekąskę przed treningiem.