Zdjęcia: materiały organizatora
Pod koniec marca miałam okazję wraz innymi blogerkami i blogerami odwiedzić fabrykę makaronu Lubella. Dla odmiany nie musiałam wstawać skoro świt, gdyż do miejsca spotkania dzieliło mnie jakieś 30 minut. Tym razem to inni, którzy przyjeżdżali z Warszawy musieli pokusić się o dodatkowe kilometry.
28 marca walcząca ze strugami deszczu i przeszywającym wiatrem zjawiłam się na ul. Wrotkowskiej. Wycieczkę rozpoczęliśmy od wysłuchania historii marki, przedstawiono nam dyrektorów oraz pokazano ważne chwile związane z produktami.
Podzielono nas na dwie grupy, odziani w odzież ochronną maszerowaliśmy oglądając proces produkcji oraz laboratorium. Zobaczyliśmy jak powstaje makaron i jak jest testowany. Hala produkcyjna to wysoko zmechanizowana przestrzeń z minimalnym udziałem osób. Całość produkcji jest niezwykle nowoczesna z zachowaniem wysokim standardów technologicznych.
Następnie po zobaczeniu hali produkcyjnej przeszliśmy do młynu. Lubella nie potrzebuje kupować mąki, gdyż sama ją wytwarza bezpośrednio z ziaren. Młyn jest ultranowoczesny. Żaden pyłek nie trafi do powietrza, żadna łupinka ziarna nie dostanie się do mąki poza kontrolą. Wysokie odsiew sprawia, że mąka jest bez zanieczyszczeń.Tutaj także wszystko jest sterowane poprzez technologie. Nie mamy styczności z młynarzem rodem z ilustrowanych bajek. Po wszystkim czując lekki głód udaliśmy się do restauracji Grodzka 15 na lubelskim Starym Mieście. A tam oczywiście jedliśmy ... makarony pod każdą postacią. Wszystko było ściśle zaplanowane więc nie było czasu, aby się nudzić. A mnie cieszy fakt, że to było wspólne wyjście Lubelskiej Blogosfery Kulinarnej. Bądźcie czujni, jeszcze o nas usłyszycie! ;-)