Wszelkie rozliczanie miesięcy, które minęły może ocierać się o banał. Z pewnością nie będę w stanie tego uniknąć. Po pierwsze ubiegły 2014 rok był rokiem dobrym i czasem dla mnie rozwijającym. Po drugie okres minionych dwunastu miesięcy był dla mnie czasem odważnych zmian i podejmowania nowych wyzwań. Zmieniłam kierunek studiów na dziennikarstwo i komunikację społeczną i z pewnością było to jak otwarcie dawno zabitego gwoździami okna połączonego z momentem dotlenienia przyprawiającego o zawrót głowy. Jeszcze bardziej sprecyzowałam swoje dążenia i plany związane z tworzeniem bloga.
Dużym krokiem wymagającym sporego zapasu odwagi, szaleństwa i otwartości był dla mnie lipcowy staż w
KukBuku. Nie umiejąc pływać rzuciłam się na wielką wodę i dzięki Bogu nie utonęłam. Dosłownie i w przenośni. Chodzenie po warszawskich lokalach, robienie zdjęć, pisanie recenzji, testowanie przepisów i wiele innych działań było niezwykle rozwijające. Przede wszystkim nie miałabym lepszej okazji, aby poznawać stolicę. Czas stażu to był oczywiście czas poznawania ludzi. Zarówno redaktorek naczelnych jak i reszty KukBukowej załogi. Z pewnością to był ciekawy czas zobaczenia i doświadczenia redakcji od kuchni. Osobiście polecam wzięcie udziału w konkursie o
staż w KukBuku. A z tego co widziałam ogłosili kolejną edycję.
Cieszy mnie, że w zeszłym roku jeszcze bardziej zaktywowała się Lubelska Blogosfera Kulinarna i jeszcze bardziej mogłam zintegrować się z miejscowymi blogerkami kulinarnymi. (W tym roku planujemy kilka wspólnych wydarzeń.) W 2014 roku byłam na ciekawej konferencji branżowej poświęconej wołowinie sezonowanej, piłam spore ilości
cydru na
Festiwalu Cydru i kosztowałam kawy na
Małym Festiwalu Kawy. Rok zakończyłam z nową identyfikacją graficzną stworzoną przez Marcina Mitusia i z coraz to żwawiej aktualizowanym
Instagramem.
I oczywiście dziękuję wszystkim, którzy wspierali mnie przy moich szaleńczo-odważnych działaniach. Na sam początek moim rodzicom (choć wiem, że tego nie przeczytają) za wszystko co dla mnie robią. Ludziom, którzy przygarnęli mnie w Warszawie i mieli do mnie cierpliwość.(Dziękuję Radku i Krystianie szczególnie.) Dziękuję również moim niestrudzonym i niezłomnym "modelkom" ds. dłoni. (Agata, Laura, Weronika byłyście najlepsze.)
Cóż...niech ten 2015 będzie równie Dobry jak poprzedni.
P.S.: Wciąż jestem głodna...wrażeń.
P.S.2.: Tak pominęłam straty więc z bilansu pozostał nikły przegląd spraw minionych.