W weekend chyba trzy razy zabierałam się za napisanie czegoś sensownego. Nic mi nie wychodziło. Byłam zła, ale z drugiej strony przydał mi się taki całkowicie wolny czas. Poświęciłam go na zastanowienie się nad tym, co chcę tutaj i nie tylko osiągnąć. Chyba już wszystko wiem.
Jeśli chodzi o bloga, to miałam tysiące myśli. Prawda jest taka, że do blogosfery śniadaniowej blog już zupełnie nie pasuje (choć...Kto wie, co mi do głowy jeszcze strzeli?).
To miejsce rozwija się i dojrzewa razem ze mną. Dlatego zostaję. Nie chcę uciekać. Nie warto.
Kilka dni temu sięgnęłam po magazyn "Uroda Życia". Myślałam, że to, coś podobnego do "Twojego Stylu" lub "Pani", a jednak jest to miesięcznik nieco inny. Mnóstwo w nim rozmów z psychologami, terapeutami, specjalistami, porusza się ciekawe tematy. Ostatnio polubiłam magazyny. Książki nadal stawiam na pierwszym miejscu, oczywiście.
Obserwuję. Przyglądam się ludziom, którzy mnie mijają. Staram się zwracać większą uwagę na detale, szczegóły i uśmiechać się. To wydaje się proste, choć wcale takie nie jest.
Szukam małych przyjemności. Takich jak właśnie ciekawa gazeta, chwila dobrej muzyki, interesujący film.
Rozmyślam i marzę o najróżniejszych rzeczach. Nawet tych bardzo przyziemnych. Ostatnio o tym, że zbliża się lipiec, a ja jeszcze nie skorzystałam z wakacji. Bardzo chcę pojechać...gdziekolwiek :)