To nie jest tak, że nie chcę tu być. Chcę, ale brakuje mi czasem chwili nawet, by coś napisać. Wstaję dość wcześniej, ale zawsze jest milion różnych rzeczy do zrobienia. Moja codzienność nie jest zbyt ciekawa. Powtarzam rutynowo wszystkie czynności, od pobudki do zaśnięcia. Teraz to przynajmniej się jeszcze do świąt szykuję. Lubię ten czas, niech trwa jak najdłużej. Staram się, żeby codziennie rano w mieszkaniu pachniało cynamonem, śniadanie to taka moja chwila, której nie zamierzam zaprzestać. Mam wtedy 20 minut na ustalenie planu działania na cały dzień. Czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej.
Dużo zmian nastąpiło w moim życiu i właściwie wielu rzeczy dopiero się uczę. Minęła pierwsza połowa semestru i na jakiś czas żegnam się z niektórymi przedmiotami. Szkoda, że pożegnanie wiążę się z egzaminami i innymi pracami zaliczeniowymi. Jakoś dam radę, a najgorsze w piątek, a później jeszcze we wtorek. Próbuję się w tym wszystkim odnaleźć. Doświadczam wielu dobrych zdarzeń. Uwielbiam dni, kiedy w ostatniej chwili wbiegam do tramwaju, to uczucie, że jadę, a nie muszę czekać na następny jest cudowne.
Żałuję tylko, że nie mam czasu na książki. Czytam dużo, ale to nie to samo. Mam banalne wytłumaczenie. Moja torebka jest już wystarczająco ciężka bez dodatkowego obciążenia.
Obiecuję poprawę.