pieczony czekoladowy omlet biszkoptowy z gruszką i ricottą*, czarna kawa sypana
Chodził za mną omlet, czekoladowy murzynek. A jako, że leżała u mnie samotna gruszka, grzechem byłoby nie dodać jej do niego. Wygląda to może trochę dwuznacznie, i nasuwa się stwierdzenie, że Murzynowi stoi grucha, ale błagam, nie doszukujcie się podtekstów erotycznych w tak pysznym śniadaniu!
Było wyjątkowo smaczne! Gruszka była idealnie słodka, ogromna, soczysta. Idealnie komponowała się ze słonawą *ricottą, którą później dodałem. A omlet? Puchaty, mocno czekoladowy i delikatny. Takie śniadania lubię na prawdę. Musiałem sobie zrobić dużą czarną, żeby trochę odmulić się z zasłodzenia :D
Powtórzyłem ten przepis, dodając łyżkę kakao, kostkę startej czekolady i oczywiście gruszkę.
Wyniki książkowe, nie jestem na nic chory, tylko zbyt chudy. Tyle mi powiedziała miła pani doktor.
Swoją drogą, dlaczego nikt nie powie otyłej osobie 'O jejku, ale jesteś gruby', a chudej mówią bez zastanowienia 'Oh, ale z ciebie chudzina'. I nie mówię tutaj o lekarzach tylko.
No cieszę się. Zważyła mnie jeszcze, i waga pokazała 63 kilogramy. Byłem zadowolony! Powiedziałem mamie, że to dla niej, taki bonus za to co musiała się nacierpieć. W domu się upewniłem, czy to nie jest jakaś różnica w wagach, i nie. To samo! :)
Co prawda waga z rana to dalej 57,5 kg... Da ktoś wiarę, że jedzenie i woda może ważyć 6 kilogramów? Trochę jest mi smutno.
Poprosiłem jeszcze, żeby dali mi więcej zaufania, i nie robili awantury jak jednego dnia nie mam ochoty zjeść dwudaniowego obiadu, albo jak nie zjem mięsa...
Mogłem sobie darować to pytanie.
"Więcej zaufania, więcej zaufania? Co ty sobie wyobrażasz?"