Dziś dowiedziałam się, że dokładnie 3 lata temu, 12 sierpnia 2012 roku, zapytano mnie, czy nie szkoda mi życia marnować na seriale. Wtedy moja wyczerpująca i rozbudowana odpowiedź brzmiała:
– nie.*
Trzy lata minęły, a ja zdania nie zmieniam. Nie tylko nadal uwielbiam oglądać seryjne produkcje, ale też uważam, że nie są stratą czasu. No dobra, niektóre są. Tak jak granie w niektóre gry, oglądanie pewnych filmów czy… niekiedy czytanie książek. Po prostu w każdej z tych kategorii są lepsze i gorsze elementy.
Co do seriali, to dzielę je na kilka kategorii. Główny podział dotyczy tych, które oglądam z R. i takich, które oglądam sama. Są też takie, które oglądam po kilka razy, jak Friends czy Grey’s Anatomy, bo wspominam je z sentymentem. Mam seriale wybrane ze względu na to, że są uważane za tak wielkie hity, że po prostu „trzeba” je obejrzeć. Takie, którym jestem wierna od wielu, wielu sezonów. I te, które oglądam ze wstydem, ale to moje guilty pleasures. No i oczywiście te, które bez żalu porzucam po kilku odcinkach. A tak się akurat złożyło, że w ciągu kilku ostatnich miesięcy nie trafiłam na nic ciekawego z nowości i poczułam głód dobrego serialu. Na szczęście, sierpień okazał się łaskawy i zaczęłam oglądać 3 seriale, które zapowiadają się bardzo dobrze!
Mr. Robot

Myślałam, że ten serial opowiada o współczesnym superbohaterze. I z tą myślą zaczynałam go oglądać. A w pierwszych minutach pojawił się niepozorny chłopak, w czarnej bluzie z kapturem i niezbyt odnajdujący się w społeczeństwie. I pomyślałam: „Spiderman XXI wieku, łeee, nudy”. No właśnie. Tylko, że to nie jest serial o superbohaterze, a o hakerze (drobna różnica ;). Który nie tylko boryka się z problemami psychicznymi i pewnymi (nad)użyciami, ale poza tym – raczej nie ma planów zbawiania świata.
Główny bohater hipnotyzuje. I to zdecydowanie nie w pozytywny sposób. Jest w nim coś przerażającego, bardzo sugestywnie agresywnego i szalonego. Spełnia też kilka cech stereotypowego programisty, co w całym tym mroku i złym do szpiku kości charakterze serialu, jest po prostu zabawne.

Absolutnie każdy w tym serialu jest dziwny. Niedostosowany do życia w społeczeństwie, ukrywa dziwne upodobania (i 50 twarzy Greya to jest dość dobranocka dla milusińskich przy tym), ma nałogi, można mnożyć ich rozrywki. I właśnie dlatego akcja jest nieprzewidywalna. Zwykle jestem w stanie po 5-10 minutach odcinka powiedzieć, jak się skończy, tutaj co kilka minut zbieram fragment szczęki z podłogi. I daję ogromnego plusa za to, że aktorzy drugoplanowi nie są bezbarwną masą, która „musi być” dla wypełnienia akcji. Każda rola jest po prostu ważna.
Jest jeszcze muzyka – świetnie dobrana ścieżka dźwiękowa, która dodatkowo podkręca emocje i wywołuje gęsią skórkę. Na Spotify możecie znaleźć playlisty z serialu – moje tło do pracy od kilku dni!
spotify:user:the-spb:playlist:3HhMGwMoGGb9GLUZSuKWWa
Do tej pory pojawiło się 7 odcinków, wczoraj wieczorem była emisja kolejnego i przyznaję, że nie mogę się doczekać, kiedy ogarnę pracę i go obejrzę, bo poprzednie obejrzałam w ciągu 2 wieczorów.
Empire
TV STILL EMPIRE: (L-R): Trai Byers as Andre Lyon, Taraji Henson as Cookie Lyon, Terrence Howard as Lucious Lyon, Jussie Smollett as Jamal Lyon and Trai Byers as Andre Lyon. ©2014 Fox Broadcasting Co. CR: Michael Lavine/FOXJeśli lubicie hip hop, R’N’B, awantury, spiski i rodzinne wojny, to w zasadzie możecie już włączać Empire
Ten serial na polskiej Wikipedii jest sklasyfikowany jako musical, ale prawda jest taka, że musicalem, według mnie, nie jest. Jest na pewno kilka bardzo dobrych kawałków, ale stanowią one w każdym odcinku tło dla całej akcji. A akcja jest taka, że poznajemy właściciela muzycznego imperium, który dowiaduje się o swojej chorobie i postanawia nie mówić o niej nikomu. Za to chce zrobić wszystko, aby jego dziedzictwo trafiło w ręce jednego z trzech synów. Którego? Ciężko stwierdzić, bo każdy nie do końca wydaje się nadawać do tego, żeby prowadzić samochód czy wieść dorosłe życie, a co dopiero zarządzać firmą. Na dodatek z więzienia wychodzi była żona naszego głównego bohatera, która lubi siać zamęt i zniszczenie, gdziekolwiek się pojawi. Mam wprawdzie momentami wrażenie, że to taka Dynastia XXI wieku, tylko z afroamerykanami w rolach głównych, ale ogląda się całkiem przyjemnie, a słucha – jeszcze lepiej. Idealny serial na wakacje!
spotify:user:sonymusicentertainment:playlist:0tBvB1bf9DEgUVKcL9V5D6
UnReal

Jakoś zupełnie przypadkowo zobaczyłam opis tego serialu, a pod nim był zwiastun. Włączyłam, lekko rozbawiona. No bo jak można poważnie potraktować serial, który ma być historią o tym, jak kręci się formaty typu reality show. I to reality show, w którym jeden wymuskany amant ma wybrać spośród 30 kandydatek swoją przyszłą żonę. Przecież takie połączenie nie może wywoływać nic poza mieszanką śmiechu i lekkiej żenady. Ale – ten serial, poza oczywistymi, mało interesującymi wątkami romantycznymi, pokazuje świat manipulacji, knucia i doprowadzania uczestników do rozstroju nerwowego tylko po to, żeby był SHOW. Nie liczy się nikt, nie liczą się prawdziwe emocje, nie ma znaczenia, ile ktoś straci przez swoje zachowanie na wizji – należy doprowadzić go na skraj. I dlatego UnReal ogląda się naprawdę dobrze. Kończę pierwszy sezon i już wiem, że będę czekać na kolejny.
Koniecznie zobaczcie ten materiał, bo dzięki niemu widać, jak fajna chemia jest między aktorami 
Dajcie znać, czy oglądaliście któryś z tych seriali albo jakie inne tytuły wpadły Wam w oko ostatnimi czasy! 
* Zawsze byłam świetna w kropkach nienawiści – ale inni są ode mnie lepsi, co możecie sprawdzić na cudnym facebookowym fanpage’u.
Artykuł Nowe i dobre premiery seriali (UnReal, Empire, Mr. Robot) pochodzi z serwisu Blog o prawie samych przyjemnościach.