Kocham liczby. W dzieciństwie policzyłam, ile strączków groszku cukrowego rośnie na polu cioci i wujka, u których spędzałam wakacje (tak, groszek cukrowy też kocham i chciałam wiedzieć, po ile strączków dziennie będę mogła zjeść…). Podczas tego samego pobytu przegapiłam odjazd do domu własnych rodziców, którzy wpadli na kilka dni. Byłam tak zajęta liczeniem torby lizaków, które dostałam, że świat kręcił się tylko wokół słodyczy. I cyferek. Całe życie powtarzam, że jestem humanistką, ale nic mnie tak nie relaksowało na studiach jak zajęcia ze statystyki. Dlatego nie ma dla mnie lepszego podsumowania mijającego roku niż zebranie wszystkiego w liczbach – osobistych, blogowych, zawodowych.
95713958387430
Tyle momentów zwątpienia i płaczu miałam w związku z prowadzoną firmą. Naprawdę. Własny biznes to bardzo często frustracja, płacz i zaciskanie zębów. A zanim jest lepiej, to często trzy razy jest gorzej. W tym roku minęły 2 lata od założenia firmy, czyli ten magiczny moment, do którego „pada” ponad połowa firm.
95837501418093207
Z drugiej strony, tyle było momentów, które dodawały skrzydeł i dawały niemałą satysfakcję. Moje pierwsze zdjęcia zostały użyte komercyjnie i współpracowałam z kilkoma polskimi markami, dla których przygotowałam zdjęcia produktów albo przepisów. Niektóre z tych zdjęć możecie obejrzeć w moim portfolio. Przeprowadziłam swoje pierwsze warsztaty z social mediów dla gastronomii, współpracowałam z kilka restauracjami przy menu i doradzałam im PR-owo i pod kątem marketingu, brałam udział w bardzo ciekawych debatach, m.in. o współpracy restauratorów z blogerami. Krótko mówiąc – działo się. A w 2017 będzie dziać się więcej, bo dołączam do fantastycznego projektu gastronomicznego, który niebawem lepiej Wam przedstawię, a oprócz tego startuję z drugim blogiem, co zapowiadałam już w listopadzie. Oczekujcie nowin w połowie stycznia!
ok. 20 000
Mniej więcej tyle zdjęć zrobiłam w 2016 roku.
3170 i 800
Tyle osób obserwuje bloga na Facebooku i na Instagramie. Wiem, wiem, to lata świetlne do największych blogerów, ale dla mnie to i tak duma milion. Bardzo lubię kontakt z Wami, Wasze komentarze, maile i jest to dla mnie zdecydowanie największa moc napędowa do prowadzenia bloga i mediów społecznościowych.
80
Tyle tekstów pojawiło się w 2016 roku na blogu (poza tym i 3, które jeszcze na Was w tym roku czekają). Jestem całkiem zadowolona z tego natężenia i częstotliwości. A to cztery moje ulubione teksty z tego roku:
W miłości najlepsze są powroty
O przyjaźni i swędzących dłoniach
Ręce i cycki opadają – ten tekst zaliczył lawinę odwiedzin po tym, jak wylądował na głównej stronie Wykopu, a ja odmówiłam czytania komentarzy na tym portalu i sprawdzałam wzmianki na Brand24 spod półprzymkniętych powiek. Nie chcę wiedzieć, co mnie myślą wykopowicze 
Nie wszystko się zmienia, czyli Gilmore girls: A year in the life
70-80
Mniej więcej tyle różnych seriali oglądałam w 2016 roku.
35
Tyle książek przeczytałam w 2016 roku. Słabo, jak na to, ile czytałam chociażby na studiach. To jeden z planów na 2017 – więcej książek!
15
Tyle dni trwał nasz tegoroczny urlop. Pierwszy, wspólny, tak długi wyjazd i pierwszy urlop od 3 lat. Byliśmy na Teneryfie, a o moich wrażeniach możecie przeczytać, a także (głównie) pooglądać. Z urlopu wróciłam również z zapiskami dnia codziennego – o tym, jak w Hiszpanii kupuje się kartę SIM i co wpisać w krzyżówce, jeśli pytają o bulwy kolokazji.

9
Oprócz urlopu (tylko) 9 dni spędziliśmy poza Polska. 5 na Krecie (o tej rewelacyjnej wyspie także znajdziecie kilka wpisów na blogu), 3 w Harrachovie i 1 w Dreźnie.

9
Tyle jarmarków świątecznych odwiedziliśmy w tym roku w Dreźnie. W ciągu 8 godzin pobytu w tym mieście (które zapiera dech, więc zdecydowanie odwiedzimy je jeszcze w 2017) i po spożyciu 1,5 litra grzanego wina. Na osobę. Moja wątroba przypomniała mi, że nie jestem już studentką.

6
Tyle numerów magazynu Kocioł udało nam się wydać w tym roku. Jak na fakt, że nie mamy żadnego budżetu, a co dwa (a obecnie 3) miesiące wydajemy online bezpłatny magazyn o objętości ok. 100 stron, jestem z nas bardzo, bardzo dumna.
3
Tyle razy miałam przyjemność wpaść do Radia Wrocław i pogadać trochę o jedzeniu <3 Radio kocham miłością absolutną i najchętniej zostałabym tam na stałe 

To zdjęcie doskonale pokazuje, jak czułam się przez większość tego roku – pioruńsko zmęczona, ale szczęśliwa
3
Przy tylu papierowych wydaniach magazynu wegetariańsko-wegańskiego Slowly Veggie miałam okazję pracować.
3
Tyle razy stanęłam przed kamerami o barbarzyńskiej porze 6:30 i gotowałam przepyszne śniadania na żywo w studiu Echo24, lokalnej telewizji.
2
Tyle razy w tym roku zmienialiśmy biuro, a raczej zmienimy, bo jesteśmy aktualnie w trakcie drugiej przeprowadzki.
1
Tyle wystaw zdjęć magazynu Kocioł zorganizowałam w tym roku. Dzięki wsparciu Restaurant Week Polska (<3) i cudownej, wrocławskiej restauracji Mama Manousch (<3) odbyła się wystawa i wernisaż prac pod wspólnym hasłem Do podziału. Jedno z moich zdjęć również znalazło się na wystawie.
1
Tyle egzaminów końcowych na aplikacji radcowskiej zdał R. Trzy miesiące przed egzaminem, które musieliśmy połączyć z przygotowaniami do ślubu, prowadzeniem firmy i oczywiście nauką R. były jednymi z najcięższych, ale daliśmy radę. Dzięki temu wystartowała kancelaria prawna R., a w jego zapewnienia, że do egzaminu uczył się za mało i nie zda, nikt nie uwierzy, bo skończył z ósmym wynikiem…
1
Tyle wieczorów panieńskich (własnych) przeżyłam. Ale jaki to był wieczór. Noc. Weekend. Dziewczyny, Wy wiecie <3 Życzę Wam takiej siostry i przyjaciółek, jakie ja mam szczęście mieć!
1
Tyle ślubów wzięłam w tym roku. Zabawa była jednak tak dobra, że poważnie rozważam kolejne.

Poza pierwszą godziną, kiedy płakałam jak głupia, to przez większość czasu śmiałam się jak głupia 
Fot. Jacek Patecki

Fot. Jacek Patecki
0
Tyle razy zrobiłam sobie ładną kreskę na powiece eyelinerem. Ale dziś Agata sprzedała mi kilka wskazówek, więc będę ćwiczyć jeszcze w 2017!
Artykuł Mój rok w liczbach pochodzi z serwisu Blog lifestylowy - olgaplaza.pl.