Pod koniec wakacji mój synek (tfu! winnam rzec raczej: syn! wszak dorasta mi dziecin...TFU! DZIECKO moje dorosłe, coraz dojrzalsze!*) będzie kończył cztery lata. Cztery lata! Choć nadal przyłapuję się na tym, że patrzę na niego jak na moją małą kruszyn...