Mój mąż (wtedy jeszcze chłopak) podarował mi na osiemnaste urodziny (prócz innych prezentów, np. obrzucenia osiemnastoma balonami z wypisanymi na nich życzeniami)... prawo jazdy ze sklejki. Prezent z rodzaju tych "dowcipnych". Koncept przedmiotu zasadzał się na połączeniu ze sobą dwóch kawałków drewna i przyklejeniu wewnątrz przewrotnej historyjki szybkiego podrywu. W narrację wpleciono odpowiadające poszczególnym sytuacjom znaki drogowe (np. zwężenie ulicy symbolizowało rozchylanie niewieścich nóg), a całość zakończono mocną puentą i... prezerwatywą w prezencie. Ot, moje własne "prawko".
Książeczka była przeczytana(łamane przez)obejrzana dosłownie raz (liczbowo: 1). Tego samego dnia wylądowała na regale, na najwyższej półce, i przesiedziała tam... kilkanaście lat. Niedawno robiłam przegląd książek (po mniej więcej dekadzie warto sprawdzić, czy posiadane w księgozbiorze pozycje wciąż tak samo nas interesują, wciągają, pociągają... czy może dać im życie w rękach kogoś innego?) i natknęłam się na nią. Wyrzucić? - pierwotnie tak właśnie chciałam zrobić. Ale mąż był bardziej uważny i błyskotliwy. A może odklej środek, a deski wykorzystaj? - rzucił od razu. Że też sama na to nie wpadłam! Nie minęło pięć minut, a już cała rodzina była zaangażowana w zrywanie historii podrywu. (Dzieci miały największą frajdę - zwłaszcza najmłodsze!)
Podobał mi się zarys drewna - kształt słojów, przechodzące się kolory. Wcześniej niewidoczne pod, choć przezroczystą, zadrukowaną naklejką. Mimo to wnętrze sklejkowej książeczki postanowiłam przemalować, by stało się jak najbardziej uniwersalne. Miałam jeszcze nienapoczętą puszkę farby kredowej Benjamin Moore w pięknym kolorze
swallow's tale (mogliście podziwiać go na jednej ze ścian w naszym mieszkaniu -
TUTAJ) i chciałam wypróbować masę. Ta niewielka powierzchnia wydała mi się idealna, do tego właściwości farby (możliwość pisania po niej kredą) fantastycznie wpisywały się w wielozadaniowość ramki, o czym za chwilę.
Brzegi poszczególnych "stron"/"kart" zabezpieczyłam washi tape i pomalowałam jedną warstwą farby. Wystarczyło, nie szalałam z kolejnymi.
Ramkę można również wykonać samemu: wystarczą dwa kawałki drewna (sklejki, deski) oraz zawiasy (plus gwoździe i narzędzia). Do tego farba, jeśli zamierzacie - jak ja - swoją pomalować.
A teraz najważniejsze: do czego może posłużyć taka ramka?
tablica informacyjna
Tych w domu chyba nigdy dość... Postawiona w widocznym miejscu (np. na komodzie w przedpokoju), z kredą w zasięgu ręki, by w razie czego zanotować czy to ważne spotkanie, czy sprawunki. Zamiast wykreślania z listy - wąsata gąbka w ruch i jest miejsce na kolejne zadania do wykonania.
ramka na zdjęcia
(i wspomnienia + pomysł na prezent)
To doskonały sposób na wyeksponowanie zdjęć - wystarczy kawałek washi tape i gotowe. Kredą można dopisać datę, okazję, emocje albo... cokolwiek się zechce. Można też podarować sobie narrację i załączyć inną ozdobę. Albo pozostawić tylko zdjęcia.
To może być całkiem oryginalny pomysł na prezent dla np. dziadków - taka ramka ze zdjęciami wnucząt w środku będzie znakomitą "laurką"!
kreatywny laptop analogowy
To moja ulubiona realizacja. (Może dlatego zostawiłam ją na sam koniec - jako deser, a te lubię najbardziej.) Nie będę ukrywać - inspirowana
TYM przedmiotem. Bardzo podoba mi się takie nietypowe podejście do gadżetów czy elektroniki, z którą trudno nam się rozstawać... Dzieci widzą nas podłączonych do komputera, telefonu, doszukują się w tym jakichś nieziemskich doświadczeń (mina Marion na widok mojego telefonu mówi sama za siebie), a tu proszę... Pobudzająca forma, ale przemycenie świata analogowego, o wiele bardziej kreatywnego. Co mnie urzekło: Mały John nie miał żadnego problemu z włączeniem się do zabawy - z miejsca zaczął udawać, że naprawdę gra w grę i steruje rakietą, a nasza nakręcana i szalona metalowa mysz to... myszka komputerowa!